W kwietniu Rafał Król wyruszył na samotną wyprawę na północną rubież Europy – Spitsbergen. Berghaus Arctic Challenge to 550 kilometrów trasy na nartach, temperatury do -30 °C i ważący 85 kilogramów ekwipunek, ciągnięty na saniach.
- Cel:
Celem ekspedycji jest dotarcie na najtrudniej dostępny i najbardziej na północ wysunięty przylądek arktycznej wyspy Spitsbergen – Verlegenhuken, nie korzystając z pomocy z zewnątrz, czyli ciągnąc wszystko na sankach. Cała ekspedycja została pomyślana jako wyczynowa wyprawa polarna, która nie będzie korzystała z zewnętrznej pomocy.
Stałym zagrożeniem na Spitsbergenie są niedźwiedzie polarne, które żyją i polują we wszystkich zakątkach wyspy…
Znajduje się on za 80 stopniem szerokości północnej ( 80.1° N 16.2° E ).
Ekspedycja wyruszyła na początku kwietnia 2012 z miasteczka Longyearbyen, jedynej większej osady na wyspie (1500 mieszkańców).
Powrót tą samą drogą.
- Trasa
Długość trasy: około 550 km
Temperatury: do -30°C
Czas trwania ekspedycji: 30 dni
Liczba uczestników: 1
Bagaż : sanie 85 kg
- Środek transportu
Poruszam się na nartach i ciągnę sanie z dobytkiem na cały okres wyprawy.
- Opis wyprawy
Początkowo będę poruszał się po dolinach Adventdalen i Sassendalen. Planowałem przejście zamarzniętym fiordem Tempelfjorden, by dalej wspinać się po lodowcu Gipsdalen na płaskowyż Łomonosowa, ale w tym roku fiordy w ogóle nie zamarzły. Zima jest przedziwna w Arktyce w tym roku, jest wyjątkowo ciepło. Muszę więc nadłożyć trasy i iść przez lodowce VonPost i okropny, pechowy Philipbreen, na którym wiele ekip poległo. Następnie przemierzę góry Atomowe (Atomfjella). Po przejściu labiryntu gór Atomowych, muszę trafić w cielsko lodowca Veteranenbreen, który ma dobre 40 km długości. W jednym z jego ramion muszę odbić w lewo i wspiąć się na płaskowyż Asgardfonna. To ogromny płaskowyż opadający na długości 80 km ku mojemu celowi – przylądkowi Verlegenhuken.
W tej chwili na Spitsbergenie operują dwie Polskie wyprawy – Torell Expedition, która idzie na południe do naszej bazy naukowej w Hornsundzie oraz kobieca wyprawa na Newtontoppen, najwyższy szczyt Spitsbergenu (na którym byłem w 2001 roku), czyli na północ.
Obu tym wyprawom nie idzie dobrze. Jak wynika z ich relacji nie poruszają się tak szybko jak by chcieli. Na pewno ma na to wpływ niespotykanie ciepła zima. Kiedy w Polsce były mrozy po -20 na Spitsbergenie padał deszcz! No i nie zamarzły fiordy. Zatem trzeba obchodzić przez góry i lodowce całą otwartą wodę. A więc czuję pełen niepokój. Kobieca wyprawa to 3 osoby, mężczyzn z Torella jest chyba jeszcze więcej, a ja idę sam. W takiej samotnej eskapadzie jeden mały błąd typu skręcona kostka czy namiot porwany przez wiatr oznacza w najlepszym wypadku koniec wyprawy. Największym realnym zagrożeniem jest wpadnięcie do szczeliny lub atak niedźwiedzia polarnego.
Rafał Król
KOMENTARZE