HomeImprezy outdoor

Lądolód Grenlandii pokonany

W tym roku przypadła setna rocznica zdobycia Bieguna Północnego. Dla upamiętnienia tego wydarzenia oraz podkreślenia polskiego wkładu w badania i eksplorację Arktyki dwaj polscy polarnicy Rafał Król i Norbert Pokorski udali się w połowie sierpnia na trawers lądolodu grenlandzkiego.

Wyprawa ta nawiązywała również do pierwszej wyprawy z 1888 roku, poprowadzonej przez wybitnego polarnika Fridiofta Nansena. Podobnie jak ekspedycja Nansena, przedsięwzięcie Polaków miało miejsce pod koniec lata, a nie wiosną. Rafał i Norbert nie zamierzali korzystać podczas wędrówki z latawców ciągnących tzw. power kites, a trasę planowali pokonać na nartach ciągnąc sanki, na których znajdowały się zapasy żywności i sprzętu na cały okres wyprawy. Do pokonania mieli 500 km z 50-kilogramowymi sankami na wysokości ponad 2000 m w temperaturze dochodzącej do – 30 st. C.

Berghaus, Berghaus Greenland Expedition 2009Berghaus, Berghaus Greenland Expedition 2009

Właściwa wyprawa zaczęła się 17 sierpnia 2009 roku na styku lądu z morzem i w ten sam sposób miała się zakończyć z drugiej strony wyspy. Wędrówka rozpoczęła się dzień później, dla polarników oznaczało to od razu najtrudniejszą część ekspedycji, czyli dostanie się na czapę lodowca. Oznaczało to pokonanie pod górę z ciężkimi saniami labiryntu szczelin. Tego dnia udało im się pokonać tylko 500 metrów! Kolejny dzień, podczas którego urobili 20 km, to nieustanna walka ze szczelinami. Czwartego dnia wędrówki w końcu udało im się wyjść poza strefę szczelin i od tej pory poruszali się już lądolodem, na którym – jak oceniali – dzienny dystans do pokonania powinien wynosić 30 km.

Niestety tego dnia w wyniku awarii telefonu satelitarnego utracili jakikolwiek kontakt ze światem. Od tej pory przez ponad trzy tygodnie nie było od nich żadnej wiadomości.

Kontakt nawiązali ponownie 12 września po zejściu z lądolodu i dotarciu do skał. Ze wstępnych przekazanych informacji wynika, że maszerowali codziennie po 12 godzin, pierwsze 5 dni zdobywając wysokość, przenosząc ciężkie sanki przez seraki i szczeliny lodowców. Sama czapa lądolodu nie była problemem. Przy zejściu czekały na nich pola szczelin, labirynty wzgórz i seraków, rwące rzeki ciągnące się z lodowca, które trzeba było przepływać lub przeciągać sanki na linach, kasza lodowa, w której brodzili całymi godzinami, wytopiska i przeręble, które zarywały się pod ich ciężarem. Na czapie robili do 30 km dziennie, w terenie obfitującym w szczeliny i rzeki od 5 do 8 km.

W ostatniej relacji przed powrotem do Polski (planowanym na piątek 18 września) podkreślają, że warunki podczas całej wyprawy były bardzo trudne. Obaj są wycieńczeni, ale zadowoleni z pokonania całej trasy w takich warunkach.

Mariusz Wilanowski
źródło: berghausgreenlandexpedition.pl

KOMENTARZE

WORDPRESS: 0