Patagonia to bez wątpienia marka angażująca się na rzecz ochrony klimatu i odpowiedzialności społecznej – od zrównoważonego podejścia do produkcji, przez wspieranie lokalnych społeczności, aż po inicjatywy proekologiczne. O działaniach i kampaniach realizowanych na rynku polskim, rozmawiamy z Justyną Filipek, brand menadżerką Patagonii w Polsce.
4outdoor.pl: Pracujesz w Blue Arrow, wyłącznym przedstawicielu Patagonii na polskim rynku. Jak zaczęła się Twoja przygoda współpracy z marką?
Justyna Filipek (brand menadżerka marki Patagonia): W 2019 roku, gdy skończyłam studia, przyszedł czas na pracę, taką na pełen etat. Wtedy trochę więcej podróżowałam, jeździłam też na festiwale górskie, czytałam magazyny wspinaczkowe – i tam właśnie pojawiała mi się Patagonia.
Pierwszy raz zetknęłam się z ubraniami Patagonii ponad dziesięć lat temu, kiedy jeszcze ta marka nie była u nas bardzo znana. W tamtym czasie większość osób kojarzyła raczej inne marki, takie jak The North Face czy Salewa. Pamiętam pierwszą myśl, która mi wtedy towarzyszyła: „Chciałabym pracować kiedyś dla Patagonii”. Ceniłam to, że dostarczają świetnej jakości produkty, ale również od lat wspierają aktywnie działania na rzecz ochrony przyrody, aktywując przy tym lokalne społeczności, pokazując, że razem możemy więcej i efekty tego są widoczne. Podobało mi się to wyjście do ludzi i cel, który jest długodystansowy.
Jednak główne biuro Patagonii w Europie mieści się w Amsterdamie, dlatego też miałam pewne obawy, co ja tam będę robić, przecież tam jest tak płasko. Natomiast wierzę, że istnieje coś takiego, jak przyciąganie – jak sobie coś wymyślimy, to w pewnym momencie to przychodzi. Tak było również w tym przypadku.
Przyznam, że znalazłam się w dobrym miejscu o dobrym czasie. Jedno spotkanie prowadziło do kolejnego, aż podczas Krakowskiego Festiwalu Górskiego, pojawiła się propozycja: „A może zajęłabyś się Patagonią w Polsce?”. Otrzymałam zaproszenie na spotkanie z menedżerem Patagonii, który przyjechał na festiwal do Krakowa. Na to spotkanie założyłam jedyną rzecz, którą miałam z Patagonii: flanelową koszulę zakupioną na Vinted – z myślą, że przyniesie mi szczęście. Tak się stało! To, co kiedyś było dla mnie odległym marzeniem, stało się rzeczywistością. Jestem związana z marką już od pięciu lat. Pamiętam ten moment, gdy po raz pierwszy mogłam wziąć katalog i wzory nowych produktów Patagonii i pokazywać go klientom. Nawet dziś, kiedy to wspominam, czuję radość.
Potwierdzam, naprawdę opowiadasz bardzo przekonująco.
Zaczęłam jednak pracę krótko przed pandemią, co było wyzwaniem, ale również umocniło moje przekonanie, że jestem we właściwym miejscu. Na początku lutego 2020 roku miałam lecieć do Ventury, do siedziby Patagonii, na coroczne spotkanie zespołów. Wszystko miałam zaplanowane, zakupiłam też bilet. Niestety, pandemia zmieniła wszystko i zamiast wyjechać, utknęłam przed ekranem na dobre dwa lata. Ludzi z Patagonii znałam tylko z maili i rozmów online.
Dopiero po dwóch latach udało mi się wreszcie pojechać na takie spotkanie i poznać ich w realu. Są naprawdę niesamowici – widać, że żyją tym, co robią, ale też outdoorem, sportem i spędzają sporo czasu blisko natury. Dla nich przejechanie 100 czy 1000 kilometrów na rowerze to nie żadne szaleństwo i wyczyn. Na corocznych spotkaniach pokazywane są rzeczy, które będą w sprzedaży, ale też prezentuje się zarysy dalszych planów. To jest ta część biznesowa. Ważny element stanowią ponadto rozmowy o naszych pasjach i podróżach. Zawsze podczas takich spotkań mamy zaplanowany czas na aktywności: bieganie, wspinanie, wycieczkę w góry czy surfing w górskiej rzece, który nie jest dla nikogo zaskoczeniem.
Nawiązując właśnie do pasji: jak to jest, gdy Twoja pasja do outdooru staję się istotną częścią Twojej pracy?
Patagonia jest częścią mnie. Noszę ubrania firmy na co dzień, ale też w nich biegam, wspinam się i podróżuję. Dlatego, gdy o nich opowiadam, przychodzi mi to naturalnie. Ta marka jest mi bliska także pod względem wartości – przede wszystkim gdy chodzi o dbanie o środowisko. Z roku na rok wprowadza coraz więcej służących temu celowi innowacji w produkcji – czy to puch z recyklingu, czy materiały pochodzące z odzysku, czy ekologiczną bawełnę.
Patagonia angażuje się i wspiera inicjatywy społeczno-ekologiczne. Jakie projekty wsparliście ostatnio na polskim rynku?
W 2024 roku zostaliśmy partnerem festiwalu Movement for Change. Odezwała się do mnie organizatorka, Justyna, której Patagonia jest bardzo bliska pod względem wartości i która korzysta z naszych ubrań na co dzień i w górach. Festiwal stworzył społeczność i pewien ruch, skupiający się wokół działań na rzecz ochrony klimatu. Spotkaliśmy się w gronie entuzjastów outdooru, jogi, wspinaczki, ale też przedstawicieli ruchów aktywistycznych. Podczas wydarzenia miałam prezentację dotyczącą akcji Patagonii Worn Wear, czyli naprawy uszkodzonej odzieży. Po raz kolejny przekonałam się o jednym: Można iść samemu, ale jak chcesz zajść dalej, to idź w grupie. Dotyczy to pracy w outdoorze, Patagonii, lecz również ogólnie życia codziennego – musimy się bardziej na siebie otworzyć i zbudować społeczności, które nawzajem się wspierają i dzięki temu mogą więcej.
Oprócz tego wspieraliśmy po raz kolejny Green Film Festival w Krakowie, podczas którego wyświetlanych było ponad sto filmów w trakcie jednego tygodnia. W programie były też dyskusje na temat zrównoważonego rozwoju i ochrony środowiska oraz spotkania z reżyserami wybranych filmów.
Byliśmy obecni również w trakcie zajęć Akademii Klimatu, która jest skierowana do młodzieży ze szkoły podstawowej i liceum. Dwa razy miałam okazję wziąć udział w panelach dotyczących zrównoważonej mody oraz wyjaśnienia, czym tak naprawdę jest fast fashion.
Patagonia prowadzi akcje naprawcze odzieży w wielu krajach. Kiedy podjęliście tę inicjatywę w Polsce i jakie były pierwsze kroki?
Zacznę od tego, że nikomu nie życzę dziur w ubraniach, ale jeśli już się nam one przydarzą, to warto wiedzieć, że można takie ubranie naprawić na przykład podczas naszej akcji Worn Wear.
Ostatnio współpracowaliśmy w tym zakresie ze sklepem 8a. Zorganizowaliśmy cykl napraw, najpierw we Wrocławiu, potem w Warszawie i Katowicach. Każdy, kto miał ubrania lub plecaki do reperacji, mógł je przynieść – nie musiały to być wyroby marki Patagonia ani produkty typowo outdoorowe.
Współpracujemy z Moniką Ostolką, która od trzydziestu lat zajmuje się szyciem i naprawia te uszkodzone rzeczy. Pierwszą zrealizowaliśmy w sklepie Cragstore w Krakowie podczas Black Friday. Ekipa sklepu wpadła również na pomysł, by ustawić u nich specjalny wieszak, na którym klienci mogli zostawiać ubrania do oddania lub wymiany. Chcieliśmy pokazać, że nie trzeba kupować masy nowych towarów.
Dopytam jeszcze o jeden program Patagonii, który bardzo lubię, czyli Action Works. Co to za program i jak można się w niego zaangażować?
Action Works to program, który ma na celu wspieranie organizacji non-profit i aktywistów działających na rzecz ochrony środowiska i walki ze zmianami klimatycznymi. Program ten łączy ludzi z organizacjami, które potrzebują pomocy w różnych formach – od wsparcia finansowego po przygotowanie grafik, tłumaczeń czy organizację wydarzeń. Większe akcje mają miejsce w krajach takich jak Niemcy, Francja czy Włochy, gdzie sprzedaż i świadomość marki Patagonia są znacznie większe. W Polsce potrzebujemy jeszcze na to czasu, ale jestem pewna, że wkrótce będziemy mogli brać udział w takich akcjach tutaj, lokalnie.
Jak oceniasz świadomość polskich marek outdoorowych w kwestiach zrównoważonego rozwoju?
Wydaje mi się, że zmienia się tu bardzo wiele. Podczas studiów pracowałam w sklepie outdoorowym w Krakowie. Mieliśmy wtedy szkolenia z przedstawicielami różnych marek, lecz temat zrównoważonego rozwoju pojawiał się tam sporadycznie. Mówili oni o tym, że ich produkty są przyjazne środowisku, ale większość klientów uważała, że kosztują zbyt drogo i argument o trosce o środowisko nie przekonywał ich do zakupu. To było dziesięć lat temu. Dla klientów liczyła się przede wszystkim cena, wygląd i aspekty techniczne. Często wracam myślą do tamtych chwil, zastanawiając się, w jakim punkcie byliśmy wtedy w Europie. Teraz jednak sytuacja się zmienia – widać to po zachowaniach i potrzebach klientów, a także po samej ofercie marek. To wymusiło na firmach, aby zaczęły wprowadzać produkty przyjazne środowisku do swoich kolekcji.
Jakie trendy dostrzegasz na polskim rynku w zakresie świadomej konsumpcji i zrównoważonej mody?
Klienci coraz częściej wybierają rzeczy na lata, wyższej jakości, które towarzyszą im stale w górach czy podczas różnych podróży. Tworzy się dzięki temu głębsza więź z produktem.
Jakie kampanie i działania planujecie w Polsce w najbliższym czasie?
Po raz kolejny zostaliśmy zaproszeni do udziału w Krakowskim Festiwalu Górskim w grudniu – będziemy mieć swój punkt naprawczy, a w programie pojawi się film wyprodukowany przez Patagonię.
Regularnie uczestniczymy w festiwalach górskich, na których często mamy punkty naprawcze i bierzemy udział w dyskusjach dotyczących zmian klimatu i zrównoważonego rozwoju. Na przykład podczas KFG prowadziłam kiedyś rozmowę z Kamilą Kielar na temat zmian klimatycznych. Mam wrażenie, że wciąż za mało mówi się na tematy ekologiczne, choćby takie, jak topniejące lodowce – przypomnę choćby o niedawnym oderwaniu się fragmentów lodowca Marmolada we włoskich Dolomitach. Zastanówmy się, co się stanie, gdy kiedyś nie będziemy mogli wejść na Mont Blanc, bo warunki naturalne na to nie pozwolą. Podobnych problemów pojawia się coraz więcej, a każda zima przypomina nam, jak krótki staje się sezon narciarski. Budowanie świadomości tych problemów jest niezwykle ważne. Lubię storytelling na festiwalach – opowieści o ludziach, którzy zdobywają góry, ale nie możemy zapominać, że góry to nie jest tylko nasz plac zabaw, na którym robimy swoje i wracamy do domu.
Jakie znaczenie ma dla Ciebie osobiście filozofia Patagonii?
Zawsze kierowałam się zasadą, że należy robić to, co jest zgodne z tym, co mamy w środku. Zdarzyło mi się zrezygnować z pracy z powodu moich przekonań, a nie warunków finansowych. Patagonia jest mi bardzo bliska pod względem wartości – integralną część jej misji stanowi to, że musimy ograniczać nasz ślad węglowy, dbać o środowisko, jeść lokalnie i sezonowo, naprawiać rzeczy oraz wywierać jak najmniejszy wpływ na planetę.
W tym roku – lepiej późno niż wcale – odkryłam podczas mojej dłuższej podróży rowerowej, jak niewiele potrzebuję właśnie pod względem ubrań. Biorę tylko to, co jest niezbędne. Naprawdę potrzebujemy znacznie mniej, niż nam się wydaje. Przekonałam się, że te nawyki z outdooru można przenieść do życia codziennego.
Markę Patagonia tworzą miłośnicy natury, wspinaczki i outdooru. Ty również jesteś w tej dziedzinie pasjonatką. Opowiedz o swoich planach wyjazdowych na kolejny rok?
Na pewno będą to podróże rowerem. Chcę jak najwięcej czasu spędzić w górach, tam czuję się dobrze. Z pewnością wybiorę się w samotną podróż. Tego lata jechałam znad Morza Czarnego przez Bułgarię, Rumunię, Ukrainę i Słowację. Po raz kolejny poczułam, jak lubię być na takiej wyprawie zupełnie sama. Myślę o kierunku w stronę Niemiec, Belgii i Holandii, która jest kolebką kultury kolarskiej. Przy tym mogłabym odwiedzić biuro Patagonii w Amsterdamie. To mój plan na wiosnę. Może również wrócę w Pireneje, bo mam ogromny niedosyt – przejechaliśmy je ostatnio chyba za szybko. Jazda rowerem to dla mnie medytacja i pewna forma wyrażenia mojej wrażliwości na naturę. Lubię też po prostu odciąć się od codzienności w otoczeniu przyrody – głowa odpoczywa, ciało zatraca się w działaniu i zapominasz o wszystkim, skupiając się na ruchu i widokach.
***
***
Rozmowa ukazała się w 4outdoor Biznes Magazyn nr 68.
KOMENTARZE
Super rozmowa, Pani Justyna wydaje się być świetnym człowiekiem!