Pamiętam jakby to było wczoraj – OFA Yeti – pożyczanie śpiworów (trzech!), materaca, namiotu, spodni, kurtki… w sumie tylko buty i rękawiczki miałam własne! Ale czy to ważne? W końcu mogłam spełnić dwa swoje marzenia i to za jednym razem – spanie pod namiotem w górach zimą i nauka pierwszej pomocy.
Na studiach zawsze powtarzałam, że jak tylko obronię magisterkę i dostanę stałą pracę, na pewno zrobię kurs pierwszej pomocy. Takie rzeczy trzeba wiedzieć. A dusza outdoorowca? Zawsze, od najmłodszych lat. Więc kiedy podczas luźnej rozmowy przy piwie usłyszałam od koleżanki słowa: „A wiecie, że jadę pod namiot w góry i do tego będę uczyć się jak udzielać pierwszej pomocy na szlaku?!” wiedziałam, że pojadę tam razem z nią! Nie wiem czy pamiętacie, jaka w zeszłym roku była zima? Człowiek wstawał do pracy, a termometr (w centrum miasta!) pokazywał -25°C! Co dopiero będzie w górach -pomyślałam – JADĘ!
No i tak to się zaczęło. Nigdy nie miałam styczności z pierwszą pomocą, chyba, że na PO… Jednak sądzę, że umiejętność zakładania maski gazowej, kiedy Pani Profesor na całe gardło krzyczy „GAAZ” nie jest przydatną umiejętnością.
Na 3 dniowym wyjeździe OFA Yeti (świetna nazwa jak dla mnie 🙂 – OutoorFirstAid) dowiedziałam się mnóstwa informacji – a mnóstwo wcale nie znaczy „za dużo i ogólnie to wszystko mi się miesza;/’. Właśnie nie! Wiedza, którą przekazywali instruktorzy Medaid była podzielona na dane bloki tematyczne, wszystko po kolei i bez pośpiechu.
Krok po kroku poznawaliśmy tajniki badania poszkodowanego, rozpoznawania jego stanu, opatrywania, transportu do bazy. Wykłady i ćwiczenia odbywały się w ogrzewanym namiocie, ale nie myślcie, że było cieplutko! Jak to stwierdził Pan Szef Medaidu Tomek: „nie możemy nagrzać za bardzo, bo potem na zewnątrz bardzo zmarzniecie”. Myślałam, że go zabiję… przecież mi zimno! Niestety facet miał rację, gdyby grzali ostro, z pewnością wróciłabym do domu z gorączką i katarem.
Na wykładzie, kiedy przysłuchiwałam się słowom instruktorów byłam przekonana, że to wcale nie jest takie trudne – podchodzisz, badasz, udzielasz pomocy, przenosisz do bazy – bułka z masłem! Ha! Jakże byłam w błędzie!
Kiedy, już po zmroku, w połowie ćwiczeń z „badania urazowego”, do namiotu wpadł zakrwawiony koleś z nożem w ręku krzycząc, że trzech gości weszło na jego teren i powyrzynał wszystkich, wiedziałam, że to nie będzie standardowy kurs! No i zaczęło się – ciemno, strasznie zimno a Ty szukaj poszkodowanych, mając nadzieję, że Twój kumpel poradzi sobie z pacyfikacją typka z nożem…
I tak było już cały czas… wykłady, mnóstwo ćwiczeń i tak zwanych „pozoracji”, na których życie uczy Cię jak masz poradzić sobie w danej sytuacji, opanować strach, obrzydzenie i po prostu pomóc.
A wieczorem ognisko, prelekcja instruktora Medaidu, który zdobył Śnieżną Panterę, „rozgrzewające” napoje i świetna atmosfera stwarzana przede wszystkim przez instruktorów Medaid – widać było, że dobrze się znają a to, co robią sprawia im wielką przyjemność.
Tak już zostało, jestem z Medaidem do teraz i nie opuszczę żadnego ich outdoodrowego szkolenia! Pomyślicie, że już wszystko powinnam umieć? Człowiek nigdy wszystkiego nie wie, to raz. Dwa, Medaid wciąż się rozwija, szkolenia zawsze wyglądają inaczej, dodają nowe zagadnienia. Na przykład na tegorocznym OFA Yeti będą zajęcia z psychologii w ratownictwie czy pierwszej pomocy na stoku… rewelacja, szczególnie, że interesuję się psychologią, snowboard to moja pasja, a w górach spędzam pół zimy…
Dzięki ekipo Medaid, za to, że jesteście, za to, jakie macie zwariowane pomysły i za to, że już dzięki wyjazdom z Wami moje życie zmieniło się… na lepsze oczywiście! 🙂
Justyna Zając
Źródło: Medaid
KOMENTARZE