HomePoradnikiTrendy

Fast and light: moda czy konieczność? Zastanawia się Wojciech Kłapcia

Turystyka fast and light, czyli szybka i lekka turystyka, niejednokrotnie powiązana ze średnimi i długimi dystansami, to coraz popularniejszy trend w świecie podróży i aktywności outdoorowych. Chociaż może to wyglądać na kolejną modę, dla wielu entuzjastów górskich wypraw jest to styl życia, który łączy minimalizm z wydajnością. Czym jednak dokładnie jest turystyka fast and light, kto powinien z niej korzystać, a kto jej unikać?

Lekki namiot to podstawa wypraw typu fast and light (fot. Nemo Equipment)

Turystyka fast and light polega na maksymalnym ograniczeniu wagi bagażu i całego ekwipunku, aby poruszać się szybciej i efektywniej. Wywodzi się z dążności do uproszczenia podróży, zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Kluczowe jest tutaj zrozumienie, że mniej znaczy więcej – mniej ciężaru to większa mobilność, a tym samym większa frajda z wędrówki. Możemy zobaczyć tyle samo, mniej się męcząc, lub nawet dwa-trzy razy więcej przy podobnym stopniu zmęczenia. Na szlakach, na które ja osobiście zabieram 5 kg ekwipunku, niejednokrotnie spotykam osoby niosące 15–20 kg (sic!)

Dla kogo jest stworzona?

  1. Doświadczeni turyści: osoby, które mają już za sobą wiele wypraw i doskonale znają swoje możliwości, sprzęt oraz zasady bezpieczeństwa, a przy tym potrafią ocenić, co jest naprawdę niezbędne, a co można zostawić w domu.
  2. Minimalistyczni podróżnicy: ludzie ceniący prostotę i lekkość, dla których sama podróż jest ważniejsza od ilości posiadanego sprzętu – turystyka fast and light pozwala im skupić się na przeżyciach i doświadczeniach zamiast na noszeniu ciężkich plecaków.
  3. Sportowcy: biegacze górscy, ultramaratończycy i alpiniści, którzy potrzebują poruszać się szybko i sprawnie, a każdy dodatkowy gram ekwipunku im to utrudnia.

Kto powinien jej unikać?

  1. Początkujący turyści: osoby, które dopiero zaczynają swoją przygodę z górami, powinny najpierw nabrać doświadczenia w tradycyjnych wyprawach z pełnym wyposażeniem, gdyż brak niezbędnych umiejętności i wiedzy może prowadzić do niebezpiecznych sytuacji, w których okaże się, że nie mają pod ręką odpowiedniego sprzętu.
  2. Rodziny z dziećmi: turystyka fast and light nie jest najlepszym wyborem dla rodzin z małymi dziećmi, które wymagają dodatkowego sprzętu i zapasów – bezpieczeństwo i komfort dzieci powinny być priorytetem.
  3. Osoby o słabszej kondycji fizycznej: dla osób, które są w nienajlepszej formie fizycznej, ograniczenie sprzętu nie wydaje się raczej dobrym pomysłem – brak odpowiedniego ekwipunku może zwiększyć ryzyko kontuzji i problemów zdrowotnych.

Kluczowe zasady turystyki fast and light

  1. Minimalizm: zabieramy tylko to, co absolutnie niezbędne – zasada „mniej znaczy więcej” jest tutaj kluczowa.
  2. Wielofunkcyjność sprzętu: wybieramy rzeczy, które mogą spełniać więcej niż jedną funkcję – przykład to kurtka, która jest jednocześnie wodoodporna i ciepła.
  3. Optymalizacja wagi: każdy gram ma znaczenie – przedmioty powinny być jak najlżejsze, ale bez kompromisów w kwestii bezpieczeństwa i funkcjonalności.

Turystyka fast and light to nie tylko sposób na poruszanie się po górach, ale również filozofia życiowa. Jakby nie było, dążymy tu do zminimalizowania ilości potrzebnego nam ekwipunku To, co dla jednych stanowi idealne rozwiązanie, które pozwala na szybsze i bardziej efektywne wędrówki, dla innych potrafi okazać się zbyt dużym wyzwaniem. Kluczowe jest, aby każdy turysta ocenił swoje możliwości i potrzeby, zanim zdecyduje się na ten styl podróżowania. Pamiętajmy, że bezpieczeństwo w górach zawsze powinno być na pierwszym miejscu.

Gdzie najbardziej skorzystamy z zalet podejścia fast and light? Zdecydowanie będą to szlaki długodystansowe, marzenie wielu miłośników przygód na świeżym powietrzu. Zaznaczmy od razu – po rozmowach z Kamilą Kielar (pozdrawiam niniejszym) – że w Europie mamy właściwie do czynienia wyłącznie ze średnimi dystansami, za to są to świetne szlaki na początek przygody w zakresie tego rodzaju aktywności. Zarówno Europa, jak i Stany Zjednoczone oferują spektakularne trasy, ale różnice między nimi są znaczące. Od dziewiczości natury po infrastrukturę turystyczną, każdy kontynent ma swoje unikalne cechy. Amerykańskie szlaki długodystansowe, takie jak Pacific Crest Trail (PCT) czy
Appalachian Trail (AT), słyną z dziewiczych terenów. Szlaki te prowadzą przez rozległe obszary dzikiej nienaruszonej przyrody – od pustyń Kalifornii po gęste lasy Appalachów. Naturę mamy tu na wyciągnięcie ręki, a szanse na spotkanie z niedźwiedziami, łosiami czy pumami są bardzo realne (w polskich warunkach – incydentalne, należą do rzadkości). Tereny te są często odizolowane od cywilizacji, co daje niesamowite poczucie wolności i bliskości natury, ale także wymaga większej samodzielności i lepszego przygotowania.

Europejskie szlaki, takie jak GR20 na Korsyce, Camino de Santiago w Hiszpanii czy E1 biegnący przez całą Europę, choć też urzekające, oferują inny rodzaj doświadczeń. Europa jest gęściej zaludniona i cechuje ją lepiej rozwinięta infrastruktura. Szlaki często prowadzą przez malownicze wioski czy historyczne miasta, choć oferują także niemałą różnorodność bardziej odludnych krajobrazów. Natura jest tu równie piękna, ale jednak mniej dzika – spotkanie z dużymi drapieżnikami bywają znacznie rzadsze. Na wielu amerykańskich szlakach długodystansowych infrastruktura turystyczna sprowadza się do minimum.

Szlaki takie jak PCT czy AT są dobrze oznakowane, ale schroniska i inne udogodnienia spotyka się tu rzadko. Turysta musi być przygotowany na noclegi w namiocie i noszenie ze sobą wszystkiego, czego potrzebuje – dostęp do sklepów i innych źródeł zaopatrzenia ma ograniczony, co wymaga starannego planowania.

W Europie infrastruktura turystyczna jest, jak już wspomniałem, znacznie lepiej rozwinięta. Na szlakach i w ich pobliżu turyści mogą liczyć na liczne schroniska, pensjonaty i restauracje. Oznacza to, że podróżowanie jest lżejsze, a planowanie mniej skomplikowane. Wiele szlaków oferuje także możliwość zakupu żywności i innych niezbędnych artykułów w regularnych odstępach.

W USA ze względu na ogromne przestrzenie i dzikie tereny zasięg telefonii komórkowej jest często ograniczony lub wręcz go brak. Wędrowcy muszą być przygotowani na długie okresy bez kontaktu ze światem zewnętrznym, niezbędna może zatem okazać się wiedza o podstawowych technikach przetrwania; koniecznością jest też posiadanie nadajnika satelitarnego pozwalającego na wezwanie pomocy w kryzysowej sytuacji. Spotkania z dzikimi zwierzętami, takimi jak choćby wspomniane niedźwiedzie, wymagają wiedzy o tym, jak się wówczas zachować, a także o odpowiednich środkach ostrożności.

W Europie, ze względu na gęstą sieć osad i lepszą infrastrukturę, zasięg telefonii komórkowej bywa zazwyczaj dobry nawet na bardziej odległych szlakach. Bezpieczeństwo jest również na wyższym poziomie dzięki obecności służb ratunkowych i bliskości cywilizacji. Ryzyko spotkania z dużymi drapieżnikami jest, jak już mówiliśmy, minimalne, co sprawia, że wyprawy są mniej stresujące pod względem potencjalnych zagrożeń ze strony dzikiej przyrody.

Jeśli chodzi o długość szlaków, Pacific Crest Trail (PCT) liczy około 4265 km, Appalachian Trail (AT) około 3500 km, a Continental Divide Trail (CDT) około 5000 km. W Europie szlaki są zazwyczaj krótsze – Camino de Santiago mierzy około 800 km, GR20 na Korsyce to około 180 km, a E1, choć przebiega przez całą Europę, składa się w istocie z zamkniętych odcinków o rozmaitej długości.

W Polsce warte wspomnienia są Główny Szlak Beskidzki (GSB), który ma około 502 km, oraz Główny Szlak Sudecki (GSS) o długości około 444 km. To, czy wybierze się szlaki długodystansowe w Europie, czy w Stanach Zjednoczonych, zależy od osobistych preferencji i doświadczenia. Jednakże z polskiej perspektywy wielka trójka szlaków w USA to najwyższy stopień wtajemniczenia. Zazwyczaj, by tak rzec, obierana droga rozwoju zaczyna się od Małego Szlaku Beskidzkiego, który choć krótki, bo liczący raptem 137 km, oferuje doświadczenia zbliżone do tych z najdłuższego w Polsce Głównego Szlaku Beskidzkiego.

Podróżnik Rafał Król podczas wyprawy (również packraftingowej) przez Lemmenjoki
– największy park narodowy Europy, Finlandia (fot. Borys Komander)

Turystyka fast and light to nie tylko rozwiązani dla piechurów – bikepacking i packrafting

Bikepacking i packrafting to dwie formy aktywności outdoorowej, które zdobywają coraz większą popularność wśród miłośników przygód na świeżym powietrzu. Obie łączą w sobie elementy tradycyjnych sportów, takich jak jazda na rowerze i wędrówka, z nowymi technologiami i minimalistycznym podejściem do podróżowania. Czym dokładnie są te aktywności, dla kogo są one przeznaczone i jakie wyzwania wiążą się z ich uprawianiem?

Bikepacking to forma turystyki rowerowej, która polega na długodystansowych podróżach z minimalnym ekwipunkiem. W przeciwieństwie do tradycyjnej turystyki rowerowej bikepacking stawia na lekkość i elastyczność, pozwalając na poruszanie się po trudniejszych, mniej dostępnych terenach. Rowery używane w bikepackingu są zazwyczaj bardziej wytrzymałe i dostosowane do jazdy po szutrach, górskich ścieżkach i innych nieutwardzonych nawierzchniach. Bagaż po starannym dobraniu umieszcza się w specjalnych sakwach mocowanych bezpośrednio do ramy roweru, co zapewnia lepszą równowagę i aerodynamikę. Dzięki temu bikepackerzy mogą pokonywać większe odległości i cieszyć się wolnością odkrywania nowych miejsc, z dala od głównych dróg i turystycznych szlaków.

Packrafting to z kolei połączenie trekkingu i kajakarstwa. Polega na przemierzaniu różnych terenów, zarówno lądu, jak i wody, z wykorzystaniem lekkiego, przenośnego pontonu – packraftu. Packrafty są na tyle kompaktowe, że można je złożyć i nosić w plecaku, co umożliwia pokonywanie rzek, jezior i innych akwenów wodnych bez konieczności rezygnowania w trakcie tej samej wyprawy z wędrówki po lądzie.

Packrafting daje nieograniczone możliwości eksploracji, pozwalając na dotarcie do miejsc niedostępnych dla tradycyjnych kajaków i kanu. Tego typu aktywność wymaga jednak dobrego przygotowania i umiejętności poruszania się zarówno na lądzie, jak i na wodzie. Uczestnicy muszą być gotowi na różnorodne warunki, od górskich szlaków po rwące rzeki.

Omawiane formy turystyki outdoorowej mają swoje specyficzne wymogi i wiążą się z charakterystycznymi dla siebie wyzwaniami. Obie przeznaczone są dla osób ceniących minimalizm, niezależność i bliski kontakt z naturą. Wymagają dobrego przygotowania fizycznego i mentalnego, a także odpowiedniego sprzętu. W bikepackingu kluczowe jest posiadanie lekkiego lub ultralekkiego wytrzymałego roweru oraz cechującego się niewielkimi gabarytami, ale funkcjonalnego wyposażenia, takiego jak ultralekkie namioty, śpiwory, maty do spania i sprzęt do gotowania. W packraftingu niezbędne są lekki ponton, wiosła, wodoodporne worki na ekwipunek oraz odzież dostosowana do zmiennych warunków pogodowych i wodnych.

Pod względem infrastruktury bikepacking pozwala na większą elastyczność, ponieważ rowerem da się szybko pokonywać większe odległości i łatwiej dostać się do miejsc, gdzie uzupełnimy zapasy. W wielu regionach Europy i Stanów Zjednoczonych istnieją specjalnie wyznaczone trasy i szlaki bikepackingowe, które oferują różnorodność wyzwań i piękne widoki. Zasięg telefonii komórkowej i możliwości uzyskania pomocy są zazwyczaj lepsze niż w przypadku packraftingu, co zwiększa bezpieczeństwo podróżowania.

Packrafting natomiast wymaga dokładniejszego planowania trasy, ponieważ nie wszystkie miejsca są dostępne wodą, a przenoszenie nawet lekkiego sprzętu wodnego przez ląd może być czasochłonne i wymagające sporego nakładu sił. Packrafterzy muszą być przygotowani na zmienne warunki pogodowe i różnorodne przeszkody, zarówno na lądzie, jak i na wodzie. W przypadku obu aktywności, o czym już była mowa, kluczowe jest również odpowiednie przygotowanie się na ewentualne spotkania z dziką przyrodą oraz posiadanie podstawowej wiedzy dotyczącej technik przetrwania.

Pod względem bezpieczeństwa bikepacking wydaje się bardziej przewidywalny, a w razie potrzeby daje, jako się rzekło, możliwość szybszego dotarcia do ośrodków cywilizacji. W packraftingu natomiast, szczególnie na dzikich, górskich rzekach, ryzyko związane z nieprzewidywalnymi warunkami wodnymi jest większe. Dlatego kluczowe znaczenie ma to, aby każdy uczestnik znał podstawowe zasady bezpiecznego poruszania się po wodzie i dysponował odpowiednim sprzętem ratunkowym.

Ponieważ zarówno bikepacking, jak i packrafting oferują miłośnikom przygód i natury unikalne doświadczenia, dlaczego ich nie połączyć? Robi sie takie rzeczy – różnorodność wrażeń z takiej mieszanej wyprawy jest prawdziwie epicka, a ogrom możliwych wariantów wzrasta wykładniczo zależnie od wyobraźni. Przedsięwzięcie tego typu wymaga jednak dużego doświadczenia, polecam więc skorzystać tu z pomocy bardziej zaawansowanych w sztuce kombinatorycznej koleżanek i kolegów. Należy oczywiście pamiętać o tym, że rozwiązanie sprawdzające się w przypadku jednej osoby niekoniecznie okaże się tym najlepszym dla innej. Najlepiej widać to chyba przy pierwszym zetknięciu z plecakami z kategorii ultralight.

Trekking w USA, w akcji plecaki Zulu i Jade LT marki Gregory (fot. Bob Plumb Photography / Gregory)

Plecaki z kategorii ultralight

Plecaki ultralekkie to trochę jak zapięcia low tech dla skitourowców. Plecak taki pozbawiony jest wszystkich zbędnych elementów, niejednokrotnie też ma ograniczoną podstawową funkcjonalność. Nie znajdziecie tu regulowanych, superrozbudowanych systemów nośnych, fikuśnych kieszonek na każdy możliwy drobiazg czy też wbudowanych pokrowców przeciwdeszczowych. Jego użytkowanie odbywa się w myśl zasady: kochasz albo nienawidzisz. Jednak różnica w wadze jest kolosalna i mocno przemawia na korzyść lekkich rozwiązań. Klasyczny plecak o pojemności co najmniej 55–75 litrów, a więc taki, który przy ciężkim i bardziej objętościowym ekwipunku nada się na dłuższą wyprawę, to od 2 do nawet 3 kg, tymczasem rodzime Tripple Crown marki On My Way to 720 g, a XC3 od Pajaka to raptem 600 g!
Sam plecak czy sakwa bikepackingowa to jednak dopiero początek. Kuchenka ważąca pół kilograma może być zastąpiona, i niejednokrotnie ma to sens, leciutkim kubkiem stalowym lub tytanowym oraz ultralekkim palnikiem. Zestaw taki może ważyć niecałe 100 g. Tu drobna uwaga: nie zawsze najdroższe znaczy najlepsze czy najlżejsze.

Kubek ze stali nierdzewnej kupiony w hipermarkecie będzie ważył praktycznie tyle samo co kubek tytanowy renomowanej marki. Notabene: z reguły tytan będzie cięższy o 1–3 g – to zanim zaczniecie sprawdzać na Wikipedii masę właściwą powyższych stopów; tak, tytan jest lżejszy, jednak technologia wykonywania obu kubków znacząco się różni, stąd kubek ze stali nierdzewnej ma znacznie cieńsze ścianki, co przekłada się na niską wagę. Jak to wygląda cenowo? Kubek stalowy w znanej sieci supermarketów to koszt poniżej 10 zł, natomiast za kubek tytanowy przyjdzie wam zapłacić między 200 a 250 złotych. Niestety, takie anomalie w ekwipunku występują sporadycznie.

Wielka Trójca: redukcja wagi ekwipunku

W świecie turystyki outdoorowej istnieje pewien niepisany kodeks, który wskazuje na trzy kluczowe elementy, mające największy wpływ na komfort i wydajność podróżowania: śpiwór, namiot i plecak. Nazywa się je Wielką Trójcą. Redukcja wagi tych elementów znacząco wpływa na wagę całości – tu da się najwięcej urwać, zapewniając podróżującemu większą swobodę ruchu i wygodę oraz zmniejszając zmęczenie podczas długich wędrówek. Oto kilka wskazówek, jak można zredukować wagę ekwipunku w ramach Wielkiej Trójcy:

Śpiwór:

  1. Wybierz lekki materiał: Śpiwory wykonane nawet z najlepszych syntetycznych ocieplin zawsze będą wielokrotnie cięższe i zajmą koszmarną ilość miejsca w plecaku. Postawienie na śpiwór z puchu naturalnego to najlepsza możliwa decyzja. Warto wybrać któregoś z polskich producentów, bo w ich wyrobach znajdziemy najwyższej jakość polski puch (polski puch, zwłaszcza gęsi, jest najlepszym możliwym dostępnym komercyjnie ociepleniem – na całej planecie nie ma nic lepszego!).
  2. Zastosuj technologię kompresji: Wybierz model śpiwora z technologią kompresji, która pozwoli zmniejszyć jego objętość podczas pakowania, co jest kluczowe w redukcji miejsca zajmowanego w plecaku.
  3. Pamiętaj o odpowiednim rozmiarze: Wybierz śpiwór o odpowiednich wymiarach, taki, który zapewni ciału komfortową przestrzeń, ale nie będzie zbyt obszerny i za długi. Prosta fizyka – im większe pole powierzchni śpiwora, tym pokaźniejsze straty ciepła.
  4. Bierz pod uwagę odpowiedni zakres termiczny: Wybierz śpiwór, który najlepiej sprosta większości warunków na twoich wyprawach, jeśli to możliwe, niech to będzie model przebadany przez niezależne laboratorium pod kątem zakresu temperatur – rozpoznasz to po oznaczeniu EN13537 lub ISO23537.

Namiot:

  1. Wybierz model ultralekki: Istnieją namioty wykonane z nowoczesnych materiałów, które są znacznie lżejsze od tradycyjnych konstrukcji, nie tracąc przy tym na wytrzymałości. Dla dwuosobowych namiotów różnica w wadze między 3,5 a niecałymi 2 kg to naprawdę duża oszczędność. Wyczynowe jednoosobowe konstrukcje ważą poniżej 1 kg!
  2. Zredukuj rozmiar: Wybierz namiot dwuosobowy zamiast trzyosobowego, jeśli podróżujesz samotnie lub z osobą towarzyszącą. To znacząco zmniejszy wagę i zajmowaną przestrzeń. Jeśli jeździsz sam zdecyduj się na namiot jednoosobowy lub: patrz niżej.
  3. Zastanów się nad tarpem: Namioty typu tarp, a więc samo zadaszenie, mogą być bardzo lekkie i kompaktowe, ale wymagają pewnej wprawy w montażu, okazują się też zwykle mniej komfortowe w przypadku niekorzystnych warunków pogodowych. Najlżejsze tarpy ważą około pół kilograma.

A co z hamakami? Jak najbardziej – jest to dobre rozwiązanie, wygodne, choć wymaga nieco doświadczenia. Hamak zapewnia szybszą regenerację, łatwiej się w nim zasypia. Warto wspomnieć o wadze: ultralekki system hamakowy będzie ważył podobnie do ultralekkiego systemu opartego na namiocie. Wiem, bo stosuję oba warianty w wersjach bardzo mocno odchudzonych, włączając w to eksperymentalne tkaniny – różnica w wadze wynosi poniżej 5%.

Plecak:

  1. Wybierz odpowiedni rozmiar: Zaopatrz się w plecak o odpowiedniej pojemności, który pomieści wszystkie niezbędne rzeczy; nie uzupełniaj tego o pojemność „na zapas”. Weź pod uwagę, że lekki i ultralekki sprzęt zajmuje mniej miejsca niż ten klasyczny.
  2. Zredukuj dodatkowe elementy: Unikaj plecaków z nadmiarem kieszeni i dodatkowych elementów, które tylko zwiększają wagę i zajmują miejsce, a często nie są niezbędne. Zawsze zadaj sobie pytanie, czy na pewno potrzebujesz danej funkcjonalności, wszelkie porównania spisuj na kartce, w Excelu… Unikniesz dzięki temu niepotrzebnych ci gadżeciarskich rozwiązań.
  3. Zastosuj system nośny z nowoczesnych materiałów: Nowoczesne plecaki wyposażone w systemy nośne wykonane z lekkich, ale wytrzymałych materiałów, zapewniają komfort noszenia przy jednoczesnym zmniejszeniu wagi. Zastanów się też, czy musisz mieć bardzo rozbudowany system nośny. Każdy kawałek plecaka waży swoje.

Redukcja wagi ekwipunku w ramach Wielkiej Trójcy wymaga pewnego wysiłku i wyobraźni, ale może znacząco poprawić jakość i efektywność każdej przygody na świeżym powietrzu. Pamiętaj jednak, że lekkość nie zawsze jest najważniejsza – równie istotne jest zapewnienie sobie bezpieczeństwa i niezbędnego minimum komfortu podczas podróży.

Garść porad

W internecie znajdziesz wiele informacji dotyczących tworzenia list ekwipunku. Jak mantra powtarzane są podstawowe zestawy sprzętu i ich wariacje. Żadna z nich nigdy nie będzie idealna dla ciebie! Niemniej są świetnym punktem wyjścia dla nowicjuszy.

Jeśli dysponujesz już odrobiną doświadczenie, proponuję nieco odmienne podejście. Listę rób/modyfikuj zaraz po powrocie z wyprawy i każdej kolejnej wycieczki. Masz wtedy najbardziej aktualne i szczegółowe informacje, będziesz wiec w stanie określić, jaki ekwipunek jest ci potrzebny, a jaki zbędny. Świeżo zrobiona lub zaktualizowana lista pozwoli ci na pakowanie się z większym uwzględnieniem drobiazgów ułatwiających życie. Dzięki takim listom w puchówce na stałe będziesz nosić buffa i cienkie rękawiczki. Jedna wycieczka z gwałtownym załamaniem pogody nauczy cię, że do kurtki membranowej warto mieć włożone cienkie nieprzemakalne rękawiczki (nawet w moich rodzimych Beskidach piękna słoneczna pogoda w ciągu kilkudziesięciu minut potrafi zmienić się w oberwanie chmury ze spadkiem temperatury o ponad 15°C). Proponowane podejście do sprawy listy pozwoli ci również zoptymalizować zawartość apteczki i kosmetyczki. Przy nim będziesz też w stanie dokładnie określić zużycie gazu w kuchence – wystarczy zważyć kartusz przed wyprawą i po powrocie (zapisuj sobie wagę kartusza markerem na nim, a będziesz wtedy zawsze wiedzieć, ile jeszcze go zostało). Tworzenie listy po powrocie zabezpieczy cię ponadto przed wpadkami związanymi z zabieraniem na wyprawę uszkodzonego sprzętu tylko dlatego, że zapomniałeś go zreperować bądź wymienić. W porę załatasz wtedy dziurę w kurtce, wymienisz o-ring w kuchence, doszyjesz trok w plecaku, zaimpregnujesz foki.

Bardzo szybko zauważysz, jak bardzo dokładne są informacje w liście robionej po powrocie i o ile łatwiej przy pakowaniu wczuć się już w klimat bycia na szlaku.

Wojciech Kłapcia

PS. Jeśli po lekturze tego artykułu zaczniesz czynić zmiany w sprzęcie, rób to z głową. Wyprodukowanie każdej rzeczy obciąża środowisko, choćby nie wiem jak ekologiczny był to produkt. Jeśli czegoś się pozbywasz, daj temu drugie życie: nawet podniszczony sprzęt lepiej komuś podarować (są grupy Zero Waste na FB) niż wyrzucić – recykling też obciąża środowisko.

***

***

Artykuł „Fast and light: moda czy konieczność?”, autorstwa Wojciecha Kłapci, pochodzi z 4outdoor Biznes Magazyn, nr 67. Informacje o numerze oraz pdf znajdziecie tutaj.

KOMENTARZE

WORDPRESS: 0