HomePoradniki

Wypad za miasto – jak się do niego przygotować i co zabrać? [sponsorowany]

Zamierzacie wyskoczyć gdzieś za miasto i wyrwać się z codziennego kieratu? Poobcować z naturą, odetchnąć świeżym powietrzem, trochę się poruszać? Nim wyruszycie, zastanowicie się dobrze, co na siebie włożyć i co wrzucić do plecaka. W tym krótkim poradniku postaramy się odpowiedzieć na te pytania.

Outdoorowy ubiór

Zacznijmy od chyba najważniejszego elementu każdego outdooru, czyli od ubrań. Jeśli już na tym etapie pakowania o czymś zapomnimy, konsekwencje mogą być przykre, a nawet groźne. W najlepszym razie grozi nam przeziębienie lub popsuty humor – każdy, kto „wypoczywał” w przemoczonym ubraniu, wie co mam na myśli. Sytuacja może jednak przybrać gorszy obrót – mokra odzież wiąże się nie tylko z dyskomfortem, ale i z ryzykiem hipotermii. A tu już żartów nie ma.

Jeśli chcecie uniknąć podobnych nieprzyjemności, zajrzyjcie na combat.pl i uzupełnijcie outdoorowy ekwipunek. Znajdziecie tam sporo sprzętu w rozsądnych cenach.

fot. mat. prasowe

Cebulka, czyli warstwa na warstwie

W trosce o kostki i stopy zaopatrzmy się w mocne trekkingowe obuwie i solidnie je zaimpregnujmy. Dzięki temu buty nie przemokną, a my unikniemy kontuzji. Jeśli zamierzamy sporo maszerować, pomyślmy o obuwiu wyposażonym w przepuszczające powietrze membrany.

Planując dłuższą przechadzkę pamiętajmy też o zasadzie trzech, albo i czterech warstw ubioru. Pierwszą powinna stanowić bielizna termoaktywna. Jest lekka, ciepła, łatwo odprowadza pot (rzecz bardzo istotna!), nie chłonie zapachów.

Kolejna warstwa będzie nas grzać. Pakując się sięgnijmy po wełniany sweter lub coś z polartecu. Kluczowe kryteria wyboru to komfort użytkowania i waga.

Warstwa trzecia będzie chronić przed wiatrem i deszczem. W tej roli dobrze sprawdzi się na przykład softschell. Jeśli obawiamy się oberwania chmury, wrzućmy do plecaka warstwę czwartą – ponczo lub przeciwdeszczową kurtkę, a w ostateczności spodnie membranowe.

Prowiant i „gary”

fot. mat. prasowe

Wiemy już, mniej więcej, co na siebie włożyć. Teraz przyjrzyjmy się ekwipunkowi, który uczyni całą eskapadę bardziej komfortową. Zacznijmy od gotowania i prowiantu.

Coś na ząb

Na pewno przyda się coś, w czym będziemy pichcić i z czego będziemy pić. Do plecaka wrzućmy zatem termos lub kubek termiczny, kuchenkę turystyczną, komplet sztućców (niezbędnik), zestaw lekkich i praktycznych naczyń (a w ostateczności harcerską menażkę), bidon. Pamiętajmy, by spakowane rzeczy nie były zbyt ciężkie. Doświadczeni podróżnicy i „backpackerzy” potwierdzą, że, wbrew prawom fizyki, z każdym przebytym kilometrem waga dźwiganego „szpeju” rośnie.

fot. mat. prasowe

Jeśli chodzi o prowiant, to wybór mamy spory. Możemy sięgnąć po klasykę gatunku, czyli kilka puszek „tyrolskiej”. Możemy też zaopatrzyć się w żywność nieco bardziej wyrafinowaną, czyli w liofilizaty. Każda z leciutkich saszetek zawiera pożywny posiłek. Jedyne, co musimy zrobić, to wlać do środka odrobinę gorącej wody i chwilę zaczekać.

Do kieszeni warto wrzucić też coś słodkiego. Baton energetyczny lub czekolada wspaniale krzepią i podnoszą morale, zwłaszcza w chłodniejsze dni. Dzięki dostarczonej przez nie energii przezwyciężymy niejeden kryzys. Dobrym rozwiązaniem są także białkowe napoje wzbogacane witaminami. Można je pić nawet w marszu, a dostarczone w ten sposób kalorie stanowią ekwiwalent lekkiego posiłku.

Nocleg pod gwiazdami

fot. mat. prasowe

Jeśli zamierzamy spędzić w plenerze noc, musimy spakować trochę dodatkowego ekwipunku. Oto jego krótka lista.

Po pierwsze namiot. Wybierając go uwzględnijmy trzy podstawowe parametry: wagę, rozmiar oraz wodo- i wiatroszczelność. Niestety nie znajdziemy takiego, który byłby lekki, mieściłby kilka osób i dobrze chronił przed deszczem oraz wichrem. A więc coś kosztem czegoś. Tak to już w życiu bywa.

Po drugie karimata. W sklepach znajdziemy mnóstwo różnych modeli. Wybierając któryś zwróćmy uwagę na miękkość i właściwości izolujące. Jesienią powinny nas zainteresować modele z grubej pianki, lub tzw. samopompy czyli karimaty wypełniane powietrzem. Najpopularniejsze alumaty, choć bardzo lekkie, mają istotne wady – nie izolują zbyt dobrze, a leżąc na nich wyczujemy każdy kamyczek i każde zagłębienie terenu.

Po trzecie śpiwór. Wybierając jakiś miejmy na uwadze trzy sprawy: termikę, wagę i gabaryty. Najgorszym scenariuszem jest wybór zbyt „lekkiego” modelu – nie ma to jak bezsenna noc, spędzona na dygotaniu i szczękaniu zębami. Jeśli natomiast przesadzimy i spakujemy śpiwór zbyt „ciepły”, zawsze można go rozpiąć i obniżyć nieco temperaturę. Szkopuł jednak w tym, że śpiwory lekkie i ciepłe są drogie.

I tu kończymy ten krótki poradnik. Przypomnę jeszcze, że braki sprzętowe możecie uzupełnić na combat.pl. Miłego wywczasu!

Materiał partnera

KOMENTARZE

WORDPRESS: 0