HomeRynek outdoorNowości z rynku

Ja wolę myśleć, że to Five Ten przejął adidasa… – wywiad z Charlesem Cole’em

Dwa lata temu outdoorowy świat obiegła informacja o kupnie przez koncern adidas znanej na całym świecie amerykańskiej marki butów Five Ten. Transakcja opiewała na 25 mln dolarów w gotówce. Na targach Outdoor 2013 udało nam się porozmawiać z twórcą, wieloletnim właścicielem, a obecnie prezesem Five Ten’a Charlesem Cole’em. Pełen energii i optymizmu Charles opowiada o początkach swojego biznesu, pomysłach na stworzenie unikalnej gumy, współpracy w ramach koncernu adidas. Wyjaśnia również czym jest dla niego odwaga we współczesnym biznesie.

Charles Cole prezentuje nowy model butów Five Ten Team VXi z gumą Mi6 podczas targów OutDoor 2013 we Friedrichshafen (fot. 4outdoor)

Piotr Turkot (4outdoor): Zacząłeś robić buty wspinaczkowe w połowie lat 80. Kiedy spoglądasz w przeszłość, czy potrafisz powiedzieć, co było kluczowym czynnikiem prowadzącym do osiągnięcia sukcesu? Twoje doświadczenie wspinaczkowe? Masz przecież na swoim koncie wspinaczki w Yosemite – np. 1. przejście drogi Joly Roger (VI 5.10 A4+). Czy raczej wiedza technologiczna?

Charles Cole (twórca, wieloletni właściciel, a teraz prezes Five Ten): Wielu ludzi o to pyta, a odpowiedź brzmi: wspinanie. Pytają również, czemu inne firmy nie są w stanie stworzyć gumy, którą ja stworzyłem. Prawdę mówiąc, sam się nad tym długi czas zastanawiałem. Zastanawiałem się, czemu? Dlaczego ludzie nie są w stanie skopiować tego, co robię? Rozmawiałem o tym z moim przyjacielem, pracującym dla Rubber Companies od 30 lat, i nasza konkluzja była dość zabawna. Doszliśmy do wniosku, że o wiele łatwiej jest nauczyć wspinacza wiedzy o chemii i gumie, niż nauczyć chemika wspinania. Oni nie rozumieją, czego nam potrzeba. Ich myślenie jest inne. Wszyscy chemicy specjalizujący się w gumie są przekonani, że ta substancja służy tylko do produkcji opon. A więc wszyscy są wykształceni i ukierunkowani na opony. Liczy się dla nich tylko to, aby zaoszczędzić na każdej oponie kilka groszy, gdyż dla dużej firmy będzie to oznaczać milionowe zyski. Wtedy stajesz się wielkim bohaterem. Wydaje ci się, że ja się przejmuję jakimiś groszowymi oszczędnościami na gumie pary butów wspinaczkowych? Twoje życie często zależy od tej gumy. Wkurzało mnie to całe ich podejście.

Rozmawiałem z tymi technikami, proponowałem im nowe rozwiązania, a oni mówili, że nie ma mowy, gdyż kosztowałoby to o np. trzy i pół grosza więcej. Ale mnie to nie obchodziło. Wydawało mi się, że rozmawiam z wariatami. Oni są szkoleni, by myśleć w kategoriach oszczędności. Natomiast mi zależy jedynie na parametrach. Nawet jeśli para butów kosztowałaby 400 dolarów, znajdę te pieniądze, aby dostać najlepszy produkt. Nie obchodzi mnie oszczędność, chcę najwyższej jakości. Szybko stało się jasne, że nikt do tej pory nawet nie próbował stworzyć specjalistycznej gumy wspinaczkowej. A więc łatwo było zrobić coś lepszego niż inne produkty obecne wtedy na rynku. Z każdym rokiem jest coraz trudniej wymyślić jakieś ulepszenia, choć wydaje mi się, że w tym roku udało nam się stworzyć kolejną rewolucyjną gumę. Omówię ją w szczegółach później, ale pytałeś mnie o to, co było ważne do stworzenia naszej firmy. Ważne było po prostu wspinanie.

Lata 80. to był legendarny okres dla wspinania sportowego. Legendarna społeczność wspinaczkowa w Stanach – John Bachar, Ron Kauk, Todd Skinner, czy Scott Franklin. Czy oni na początku dobrze przyjmowali twoją gumę?

Wszyscy byli bardzo podekscytowani gumą, ale ja byłem tylko biednym wspinaczem z Camp 4 w Yosemite, więc nie wiedziałem, jak robić buty. Badałem sposoby produkcji gumy, każdego wieczora czytałem książki naukowe, zgłębiałem temat całymi nocami. Kosztowało mnie to sporo pieniędzy, ale stałem się ekspertem od produkcji gumy. Pierwszym moim produktem nie był tak naprawdę but wspinaczkowy, ale coś, co obecnie nazywa się butem podejściowym (approach shoe). Moi znajomi produkowali już buty wspinaczkowe, np. Backer robił buty wspinaczkowe, więc nie chciałem z nimi bezpośrednio rywalizować. Ale wraz z grupą znajomych z południowej Kalifornii doszliśmy do wniosku, że nienawidzimy butów wspinaczkowych, gdyż obcierają stopy podczas podejścia i na dłuższych drogach, a w końcu nie zawsze wspinaliśmy się tylko i wyłącznie po trudnych drogach, czasami wspinaliśmy się dla zabawy.

Postanowiliśmy, że warto zrobić buty do łatwego wspinania. Dziwnym zbiegiem okoliczności, znaleźliśmy but wspinaczkowy wyprodukowany gdzieś w Europie Wschodniej. To był but znaleziony przypadkiem, sprowadzony do małego sklepu wspinaczkowego na prowincji. Ten but miał grubą, gąbczastą gumę na podeszwie, przez co miał niezłe tarcie, może nawet lepsze tarcie niż jakikolwiek inny but. Wprawdzie można go było znosić w ciągu dnia lub dwóch, ale był bardzo tani. Te buty kosztowały tylko 5 dolarów za parę, więc kupiliśmy kilka par, używaliśmy ich, a potem zaczęliśmy podklejać je nową gumą. Wraz z przyjaciółmi wymienialiśmy startą gumę na nową. I wtedy doszedłem do wniosku, że to może być mój pierwszy produkt – z nikim nie konkurowałem, a i tak już wcześniej podklejaliśmy te buty.

Pierwszy produkt, który wprowadziłem do sprzedaży, nazywał się „Five Tennie”, gdyż to był but tenisowy (tennie) podklejony gumą wspinaczkową. Chciałem połączyć tę nazwę z popularną w Stanach wyceną dróg wspinaczkowych 5.10. A więc pomyślałem sobie, że połączenie „tennie” i „five ten” będzie dobrze brzmiało i powstała nazwa dla całej firmy.

Dean Potter wciela w życie motto przewodnie Five Ten’a „Marka dla Odważnych” – solowe przejście Route Heaven 5.12d, Yosemite, Kalifornia (fot. Mickey Schaefer / Five Ten)

Five Ten to nie tylko firma produkująca buty wspinaczkowe. Macie w ofercie dużo różnych kategorii obuwia. Która z tych kategorii jest najważniejsza?

Wspinanie było oczywiście podstawą firmy. Wraz z moją młodszą siostrą zawsze układaliśmy strategię z myślą o tym, że dzięki tej gumie uda nam się stworzyć też inne typy obuwia. Ale byliśmy tak małą firmą, że nie mieliśmy pieniędzy na inwestowanie w inne rodzaje obuwia. Wiedzieliśmy, że nasza guma będzie dobra do kolarstwa górskiego, gdyż dobrze będzie się trzymać na płaskich pedałach. Jednak dopiero kiedy Sam Hill zdobył w naszych butach mistrzostwo świata, wszyscy zaczęli mówić, że ma to sens. Jednak nie mieliśmy pieniędzy, żeby to „przepchnąć”. Pracowaliśmy na butami do kajaków i innych sportów, ale, powtarzam: byliśmy bardzo małą firmą, więc nie byliśmy w stanie mocno wejść na rynek w innych sportach.

Jednak kiedy, dzięki Samowi Hillowi, ludzie uprawiający mountain biking odkryli naszą gumę, odnieśliśmy natychmiastowy sukces. A kolarstwo górskie jest o wiele popularniejsze niż wspinanie. To naprawdę dało firmie dużo większą energię. A potem nastąpiło coś, z czego jestem dumny w strategicznym sensie. Zastanawialiśmy się, jak połączyć kolarstwo ze wspinaniem. Obie te grupy użytkowników w oczywisty sposób się lubiły, ale miały inną filozofię życiową. Próbowaliśmy zgadnąć, co ich łączy. I po jakimś roku planowania i zastanawiania się nad tym problemem wpadliśmy na pomysł „marki dla odważnych”.

Oba te sporty łączą się z wysokim ryzykiem. I wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że nasza guma jest idealna dla ludzi uprawiających sporty wysokiego ryzyka. Tak jak w przypadku base jumpingu – ludzie z tego środowiska uważali, że nie potrzebują specjalistycznego obuwia, aby skakać z krawędzi urwiska. Jednak kiedy stoisz nad krawędzią, możesz się poślizgnąć, a jeśli się poślizgniesz, to zginiesz. Albo oddasz idealny skok, albo zginiesz. Nagle zdaliśmy sobie sprawę, że należymy do świata sportów wysokiego ryzyka. Byliśmy jedyną firmą obuwniczą, która się tego nie bała. Większość dużych firm produkujących buty, kiedy tylko odkryje, że ich buty są używane do jakichś niebezpiecznych sportów, od razu przestaje produkować udany model. Wszyscy uciekali od sportów wysokiego ryzyka, a my biegliśmy na ich spotkanie.
Dlatego wszyscy uprawiający skoki wingsuit i inni moi „osobiści bohaterowie” stosują nasze buty, gdyż doceniają wartości naszej firmy. Jesteśmy z tego bardzo dumni. Wszystkie te sporty znajdują się w jednej kategorii – „Marka dla Odważnych”. To podejście pomogło nam zdefiniować tożsamość naszej firmy. Gram trochę w tenisa i często mnie pytano, czy będziemy produkować buty tenisowe, a ja zawsze odpowiadam, że nie, gdyż nie da się zginąć, grając w tenisa. To nie jest część tego, co robimy. W ten sposób zrozumieliśmy, jaką firmą jesteśmy.

Buty Five Ten są oznakowane „Made in USA”, co jest bardzo istotne dla wielu wspinaczy w Europie. Czy wszystkie wasze buty są produkowane w Stanach?

Nie wszystkie, gdyż różne buty powstają w różnych procesach. Buty wspinaczkowe powstają w określonym procesie produkcyjnym, ale np. buty do biegania robi się już kompletnie inaczej. I szczerze mówiąc, Chińczycy lepiej się znają na robieniu butów do biegania od Amerykanów, a równocześnie my jesteśmy lepsi w robieniu butów wspinaczkowych. A więc najbardziej zaawansowane modele wspinaczkowe są robione w fabryce w USA. Jesteśmy chyba jedną z ostatnich fabryk w Stanach, która wciąż coś produkuje. Ważnym jest, aby zaawansowane modele były robione właściwie. Zawsze staramy się być szczerzy względem naszych klientów.

Wróćmy zatem do Polski. Five Ten jest bardzo popularny – to chyba pierwsza lub druga najpopularniejsza marka wspinaczkowa. Czy jesteście usatysfakcjonowani sprzedażą na naszym rynku? Czy znasz jakieś statystyki?

Nie znam statystyk, ale wiem, że Polska posiada wspaniałą historię wspinaczkową. Moim marzeniem, kiedy zakładałem Five Tena (choć teraz może to się wydawać trochę naiwne) było dojście do takiego momentu, kiedy będę mógł pojechać do jakiegokolwiek kraju, wejść do pierwszego sklepu wspinaczkowego i powiedzieć: „Cześć, jestem Charles Cole z Five Ten. Czy macie coś z moich produktów?” Wydaje mi się, że udało nam się to osiągnąć. Jednak każdy liczący się rynek wymaga innego podejścia. Polska jest jednym z tych istotnych rynków. Za każdym razem kiedy nie było nas na jakimś rynku, miałem poczucie, że jest tam próżnia, że musimy tam być. Czułem, że musimy być wszędzie tam, gdzie wspinanie. To zabawne, jak myślisz o swoich marzeniach, że nigdy ich nie osiągniesz, ale i tak warto zmierzać w ich stronę. Jednak w tym wypadku udało nam się dojść do celu. Teraz chyba będę musiał odrobinę poszerzyć swoje marzenia.

Dwa lata temu Five Ten został przejęty przez adidasa…

Ja wolę myśleć, że to Five Ten przejął adidasa…

A jednak to musiała być duża zmiana – z rodzinnej firmy na wielką korporację. Jak zapatrujesz się na te dwa lata funkcjonowania w obrębie adidasa?

Sądzę, że obie strony musiały się dużo nauczyć. My byliśmy maleńką firmą – nasza organizacja była okropna, nasz dystrybucja do niczego, jakość była dobra na tyle, na ile to było w naszej mocy. Z tych względów musieliśmy sobie poradzić z tymi wszystkimi problemami, które charakteryzują małe firmy – brakiem skutecznej organizacji i zasobów finansowych. Ale za to znaliśmy naszą branżę lepiej niż ktokolwiek inny. Właśnie tego chciałem ich nauczyć.

Oni wiedzieli, że rynek outdoor jest w jakiś sposób „inny”, ale nie potrafili zdefiniować tej inności. Chciałem im uświadomić, że w naszej branży wadliwy produkt może oznaczać śmierć – „when people lie, people die”. Podkreślałem, że nigdy nie wolno nam fałszywie reklamować produktów, zawyżać parametrów. Five Ten nigdy takich rzeczy nie robił. Wierzymy we wszystko, co mówimy o naszych produktach. To bardzo ważne na tym rynku. W tenisie możesz opowiadać ludziom, że jest to najlepsza rakieta świata, że te buty są nie do porównania z innymi – w najgorszym wypadku ktoś przegra mecz. W naszym przypadku ktoś może stracić życie – to zupełnie inna sytuacja, inny stan umysłu!

Możesz zapłacić tenisiście 100 tysięcy dolarów i on powie cokolwiek zechcesz, będzie szczęśliwy, nie ma sprawy. Możesz zapłać wspinaczowi 100 tysięcy, na pewno je weźmie, bo wspinacze są zazwyczaj ubodzy, ale on nigdy nie skłamie swoim przyjaciołom, gdyż zdaje sobie sprawę, że to może być niebezpieczne. Zatem w branży sportów wysokiego ryzyka prawda zawsze wyjdzie na jaw. Ludzie zdają sobie sprawę, że jesteśmy autentyczni, gdyż nie kłamiemy w kwestiach dotyczących naszych produktów. My rozumiemy naturę tych sportów. adidas chyba to zrozumiał i przyniosło to obu stronom olbrzymie korzyści. Wytłumaczenie tego drugiej stronie pomogło również nam.

Greg Minnaar z rowerowego team’u Five Ten podczas Sea Otter Festival (fot. Ale di Lullo / Five Ten)

Rozumiemy, co oznacza odwaga we wspinaniu, ale czym jest odwaga dla ciebie w biznesie?

To bardzo dobre pytanie. Wystarczy spojrzeć na któregokolwiek wspinacza, weźmy Deana Pottera – wspinacze nie stają się najlepsi tylko przez to, że podążają za dokonaniami innych. Wszyscy pamiętają nazwisko pierwszego człowieka na Księżycu, ale nikt nie pamięta, kto był drugi (tak przy okazji, to był Buzz Aldrin). Zatem podążanie śladami innych jest może i bezpieczne, ale nigdy nie staniesz się liderem. Zawsze wydawało mi się, że lepiej wspina się, prowadząc drogę, niż idąc na drugiego. W naszym środowisku każdy to rozumie. Fakt, że byliśmy gotowi łamać zasady, robić rzeczy, których nikt inny nie robił…

Nigdy nie zatrudniłem w firmie nikogo, kto miał jakiekolwiek pojęcie o robieniu butów, zrobiłem to z pełnym rozmysłem. Nie podobały mi się buty innych firm i wiedziałem, że muszę zrobić coś lepszego, więc jeśli zatrudniłbym kogoś z branży, robilibyśmy tylko kopie innych produktów. Chcieliśmy stworzyć produkt od samych podstaw. To my stworzyliśmy wygląd nowoczesnego buta wspinaczkowego – dlatego że mieliśmy inne podejście. Ludzie myśleli, że zwariowałem, kiedy zastosowałem rzepy w bucie wspinaczkowym. Mówili: „Teraz to wygląda jak dziadowskie buty z supermarketu. Nigdy ich nie sprzedasz”.

To był oczywiście but UFO, pierwszy but z zagiętą do dołu podeszwą – nikt nigdy wcześniej niczego takiego nie widział. Od zawsze staram się stworzyć i wprowadzić coś nowego. To najważniejsza zasada podczas tworzenia produktów w naszej firmie. Nowości, nowości i jeszcze raz nowości. Czasami to działa, czasami nie, ale jeśli nie będziesz próbował, to nigdy nie staniesz się liderem.

Na początku wspomniałeś, że masz jakiś wyjątkowy produkt.

Jestem bardzo podekscytowany tym produktem. Przepycham ten projekt przez dział R&D od około dwóch lat. Nazwaliśmy to Mi6 Rubber [model ostatecznie nazwany został Five Ten Team VXi]. Opowiem ci anegdotę; pewnie nie uwierzysz, ale pierwszym testerem był Tom Cruise. Dostaliśmy telefon od jego firmy produkcyjnej. Popis kaskaderski miał polegać na wspięciu się na najwyższy budynek świata – szklany wieżowiec w Dubaju. Zapytali nas, czy moglibyśmy wyprodukować gumę klejącą się do szkła. Zadzwonili do nas, gdyż Tom używał naszych butów również w Mission Impossible 2. Powiedzieliśmy, że niewiele osób wspina się po szkle, ale możemy spróbować. Doszedłem do wniosku, że najpierw muszę obejrzeć sam budynek, żeby w ogóle stwierdzić, czy to możliwe. Powiedzieli mi, że już zbudowali makietę w Paramount Studio, o wysokości około 20 metrów.

Pojechałem tam, spotkałem się z Cruise’em, który uścisnął moją dłoń, zwrócił się do mnie po imieniu. Jak usłyszałem, że sam Cruise pamięta moje imię, to doszedłem do wniosku, że zrobię dla niego wszystko. Nowy model? Nie ma sprawy. W oryginalnym kolorze? Załatwione. Wróciłem do naszego laboratorium i odnalazłem starą formułę na gumę. Była to przemysłowa guma zaprojektowana do trzymania tafli szkła. Odnalazłem tę formułę, zastosowałem do butów i wszystko poszło super, film się udał. Ludzie zaczęli się dopytywać o te buty zrobione specjalnie dla Toma Cruise’a, więc zrobiliśmy jakieś 24–25 nowych par w różnych rozmiarach. Zrobiłem nawet parę dla siebie. Nigdy ich nie założyłem, gdyż ta guma jest zbyt miękka, po prostu szalenie miękka. Nikt wcześniej nie zrobił butów z tak miękką gumą. Zazwyczaj taka guma bardzo szybko się ściera, więc nikt jej nie stosuje. Ale kiedy w końcu założyłem je, od razu pokochałem te buty – każdy krok był niesamowicie wytłumiony. Żadna firma na świecie nigdy nie zrobiła buta z supermiękką podeszwą, a taka guma zupełnie zmienia odczucie chodzenia.

Można poczuć wszystko przez podeszwę, a równocześnie wciąż zapewnia ona stopie ochronę. Zrozumiałem, że jest to idealna guma do wspinania, ale wciąż za szybko się ściera. Wtedy przypomniałem sobie, że stworzyłem też inną gumę o nazwie Onyx, która ściera się bardzo wolno. Połączyłem te technologie i powstała nowa guma Mi6. Wcześniej eksperymentowaliśmy z MI4 i Mi5, ale dopiero Mi6 miała zadowalające nas właściwości. Te buty, które mam w tej chwili na sobie, noszę już od 6 miesięcy i wciąż dobrze się trzymają. Normalne odbicie gumy wynosi 50% lub więcej. Natomiast ta guma odbija się jedynie 8%! Ta guma pochłania 92% uderzenie w podeszwę. Ta podeszwa osiąga lepsze parametry niż wszystkie supersystemy amortyzacji i wkładek stosowane przez wielkie firmy. Mam poczucie, że osiągnęliśmy tutaj coś przełomowego. Testowaliśmy tę gumę na rowerach górskich i wypustki pedałów idealnie zaczepiają się o tę gumę. To działa prawie tak dobrze jak wpinane buty kolarskie. A do tego jest wygodne, pochłania wstrząsy. Ta guma ma tyle zalet, a do tego nie zużywa się zbyt szybko.

Wtedy doszliśmy do wniosku, że warto by ją wypróbować na butach wspinaczkowych. Oczywiście odpada wtedy krawądkowanie, ale zmusza cię to do zmiany sposobu myślenia. To jest trochę jak nowe narzędzie. Ludzie wymyślili już młotek, wymyślili już piłę, a my właśnie wymyślamy śrubokręt. To po prostu inny rodzaj narzędzia. Pozwala ci robić rzeczy, których w normalnym bucie wspinaczkowym nie da się osiągnąć. Na przykład niektóre chwyty na ścianach wspinaczkowych są superśliskie, normalnie nie da się na nich stanąć, a te buty stoją na nich bez problemu – dzięki gumie.

Wysłaliśmy te buty niektórym z naszych zawodników biorącym udział w zawodach i w dwa–trzy tygodnie te buty zdobyły już kilka miejsc na podiach. Nie da się w nich wspinać po krawądkach, więc nie są to buty uniwersalne, ale to jest inny rodzaj narzędzia. Na wszystkich chwytach musisz pracować w nich na tarcie, ale daje ci to zupełnie inny rodzaj czucia. Pierwsze baletki wyszły około 1985 roku. To były dobre buty, ale zawsze miały tę samą, twardą gumę, jednak teraz możemy stworzyć but kompletnie homogeniczny – miękki but z miękką gumą. W takich butach masz idealne czucie – możesz obejmować palcami chwyty.

Szczerze mówiąc, ostatnio nie wspinam się w niczym innym. Zabieram w skały swoje inne buty, ale guma Mi6 tak dobrze otula stopę i palce, jest tak miękka i wygodna, że używam tylko tego nowego modelu. Obecnie nie mogę się zmusić do wspinania się w niczym innym niż Mi6. To jest nasze nowe odkrycie na te targi.

Rozmawiał Piotr Turkot

KOMENTARZE

WORDPRESS: 0