HomeRynek outdoorLudzie branży outdoor

Koronawirus: ścianki wspinaczkowe, instruktorzy i przewodnicy na skraju kryzysu

Usługi to sektor, który chyba najsilniej odczuwa skutki koronakryzysu. W naszej branży do usługodawców zaliczyć możemy ścianki wspinaczkowe, szkoły wspinania, agencje wysokogórskie, instruktorów i przewodników górskich. W najgorszej sytuacji są oczywiście ścianki, które jako obiekty siłą rzeczy mają największe koszty stałe i zatrudniają nieraz dużą liczbę pracowników. Równocześnie firmy te są w dużej mierze „odpowiedzialne” za kształtowanie popytu na outdoorowe produkty. Czy jeśli kryzys rozłoży ich na łopatki, za kilka miesięcy cała branża odczuje tego skutki?

fot. BLO Katowice

Obiekty nie mogą działać, koszty są ogromne, pracownicy boją się o swoją przyszłość. Przestój prawdopodobnie potrwa dłużej niż początkowo zakładano. Może jeszcze miesiąc, może dwa. Niektóre ścianki mogą tego nie przetrwać…

Piotr Banasik (Poziom 450):

Suma kilku składowych (czynsz/najem, rodzaj umów z pracownikami, koszty stałe) będzie teraz stanowić o tym ile czasu dany obiekt jest w stanie przetrwać. Oby wszyscy dotrwali do chwili kiedy „drzwi się otworzą”. Jest jeszcze jeden czynnik. Ściany prywatne oraz ściany finansowane przez miasta… i tu pojawia się problem, bo wiadomo w jakiej sytuacji są obiekty prywatne, a te zasilane z miasta myślę, że przetrwają „wszystko” – trochę nierówna konkurencja w walce na przetrwanie.

Paweł Grochowalski jest współwłaścicielem ścian wspinaczkowych Avatar Centrala Ruchu, Avatar Balicka Boulder i BLOKatowice. Pierwsza z nich została przeniesiona kilka miesięcy temu. Druga powstała niecałe dwa lata temu. Ostatni miała zostać przeniesiona w nowe miejsce w czerwcu. To duże inwestycje, nieustanna walka o lepszą jakość świadczonych usług. Paweł zaznacza, że przy takich inwestycjach trudno jest zachować „bufor bezpieczeństwa” na wypadek tak niespodziewanej sytuacji:

Nasze obiekty mieszczą się w wynajmowanych lokalach. Mało kto ma świadomość o jakich kosztach mówimy, ale bez pomocy właścicieli tych lokali (nie są to lokale miejskie, a prywatne firmy, które niechętnie odroczą czynsze) to kwestia miesiąca, dwóch, może trzech jak będziemy musieli się z Wami pożegnać. Miejmy nadzieje, że w niedługim czasie usłyszymy jakieś bardziej sensowne propozycje ze strony rządu.
W trudnej sytuacji znajdują się również pracownicy:
Avatar to ponad 60 osób, które de facto z dnia na dzień straciły możliwość zarobku, 60 osób dla których wspinaczka to nie tylko pasja i sposób na życie, ale także możliwość utrzymania rodzin.
Potwierdza to Tomasz Buczyński (Block Line, Block Haus):
Struktura zatrudniania na ścianach to głównie umowy zlecenia, więc niestety jest to trudna sytuacja także dla instruktorów, operatorów oraz osób na recepcji. Ci ostatni to głównie studenci, natomiast część instruktorów straciła główne źródło utrzymania swoich rodziny.

Jeśli uda mi się wynegocjować odpowiednie obniżenie czynszu to dotrwamy do lata, ale najważniejsza częścią tego są pracownicy, bo to oni tworzą atmosferę miejsca i klimat, a nie jesteśmy w stanie zapewnić im w tym czasie wynagrodzenia, bo na to już niestety środków nie wystarczy.

fot. Block Line

Współwłaściciel poznańskich ścianek nie wróży jednak totalnej katastrofy:

Szczerze to wątpię żeby jakiś obiekt się zamknął. Jeśli sytuacja potrwa do końca maja, to raczej zdecydowana większość obiektów utrzyma się, ale po prostu zamiast nowych chwytów czy remontów będzie trzeba zadowolić się tym co jest i rozwój infrastruktury zwolni. Skutki odczuwalne będą też przez następny sezon, bo jakoś te straty obiekty będą musiał odrobić. Nie chcę podawać danych finansowych, dlatego nie określam precyzyjnie ile czasu wytrzymamy. Mieliśmy kasę na rozwój to teraz mamy na przetrwanie epidemii. Oby się jak najszybciej skończyła!

„Jak jest każdy widzi, pustki na ulicach, pustki na ścianie, nikt się nie wspina. 1000 nowych chwytów czeka na lepszy czas. Plusem całej sytuacji jest to, że dzika zwierzyna powoli zdobywa teren tam, gdzie wcześniej było za dużo ludzi ” (źródło: Block Huas FB)

Cezary Modrzejewski przedstawia nieco lepszą pozycję Centrum Wspinaczkowego Gato, jednak równocześnie podkreśla istotny problem:

My mamy o tyle łatwiej, że firma „matka” jaką jest Gatowalls dla Centrum Wspinaczkowego Gato ma sporo pracy (jak na razie) i część ekipy z Gato po prostu pracuje na rzecz Gatowalls. Gato też użycza magazyn i biuro dla Gatowalls więc to też pomaga w funkcjonowaniu Gato. Problem mają ściany, które dzierżawią duże, drogie powierzchnie komercyjne, mają ludzi zatrudnionych i pracujących tylko na rzecz ściany. My dzierżawimy lokal od miasta więc liczę że uda się wynegocjować prolongatę płatności lub częściową choć obniżkę czynszu. Nadal oczywiście musimy płacić pozostałe koszty, ale powinniśmy dać radę… Chcemy też zrobić w tym czasie mały remont, umyć ściany itd., ale zdaję sobie sprawę, że takie możliwości są raczej wyjątkiem niż regułą na polskim rynku. Mamy kontakt z klientami dla których zbudowaliśmy ściany za granicą i reguła jest taka, że bogate kraje (Izrael, Niemcy) poświęcają ten czas na choć mały upgrade ścian.

Tomasz Buczyński przyznaje, że ten czas można wykorzystać na przekręcenie dróg czy boulderów, ale to nie jest praca dla całego zespołu na miesiąc, „a na większe remonty strach teraz wykładać kasę, bo nie wiadomo jak długo obiekt będzie zamknięty”.

Właściciel Gato wspomina również, że na niemieckim rynku ściany starają się przekonać swoich klientów do prolongaty karnetów i w ten sposób wsparli swoje lokalne ściany:
Nie rozumiem dlaczego w Polsce większość ścian postąpiła wręcz na odwrót, deklarując w mediach społecznościowych już na wstępie przedłużenie wszelkich karnetów, sekcji itd… Czy na pewno nas na to stać?

fot. Gato

Trudno jest nam się porównywać do naszych zachodnich sąsiadów. Jak mówi Cezary Modrzejewski, w Niemczech rząd zobowiązał się zwrócić około 60 % ( % zależy od landu) strat związanych z przestojem tego typu biznesów, co prawdopodobnie uchroni wiele firm przed bankructwem. Piotr Banasik reprezentuje głos wielu, jeśli nie wszystkich właścicieli ścianek w Polsce:

Sądzę, że państwo mogłoby bardziej pomóc naszym obiektom. Np. ponosząc koszt lub częściowy koszt pracownika, tak aby przedsiębiorca nie musiał go zwalniać. A jeśli sytuacja potrwa dłużej niż 3 miesiące to takie działania się rozpoczną, bo nikt tego nie udźwignie. Może umorzenie podatków od nieruchomości, zwolnienie z podatków itp. Na tym już się znają ekonomiści, ponoć są takimi wymiataczami, wiec niech coś wymyślą!

To stanowisko popiera również Cezary Modrzejewski:
Od władz oczekuję tylko zrozumienia, że nie branie pod uwagę small biznesu (jakieś sensowne propozycje padły w zasadzie tylko w kierunku samozatrudnionych) w tej całej sytuacji spowoduje długofalowe poważne konsekwencje dla całego społeczeństwa później, kto wie czy nie poważniejsze niż sam wirus…
A co jeśli rząd nie wdroży wspomnianych działań pomocowych? Tomasz Buczyński wspomina o „ostatniej desce ratunku”, niestety również zależnej od rządu:

Czekamy nadal na spec-ustawę i jej zapisków odnośnie kwestii utrzymania stanowisk pracy, zawieszenia składek ZUS oraz najmu obiektów. Jeśli sytuacja przeciągnie się do jesieni to pewnie będziemy ratować się kredytem obrotowym, jeśli rząd wprowadzi takie z korzystnymi warunkami finansowymi tzn. dopłatami do odsetek.

Wszyscy obserwujemy w napięciu (fot. Poziom 450)

Pomoc Państwa wydaje się nieodzowna. Środowisko wspinaczkowe może próbować pomóc w pewnym stopniu, ale chyba nie rozwiąże problem. Niemniej trzeba próbować. Oto kilka propozycji:
  • zjednoczenie i przemawianie jednym głosem, wywieranie nacisku na rządzących (wiemy, że trwają rozmowy pomiędzy właścicielami ścianek),
  • działania online – sprzedaż produktów, głównie sygnowanych logo ścianki,
  • zakup karnetów z odroczonym terminem realizacji – po ponownym otwarciu ścianek.

Po otwarciu ścianek:

  • odwiedzanie ścianki od czasu do czasu – pomimo lata i dobrej pogody,
  • korzystanie z różnych obiektów naprzemiennie,
  • rezygnacja z zakupu benefitu i zakup karnetu na ścianę (obiekty zarabiają dużo mniej na klientach korzystających z kart, ale karty mają też plusy – szybka sesja treningowa, na którą nie pozwoli sobie posiadacz karnetu „na wejścia”).

W trudnej sytuacji znajdują się również wspomniani we wstępie instruktorzy, właściciele szkół wspinaczkowych, agencji podróżniczych i przewodnicy górscy. Z pewnością niektórzy z nich dotkliwie odczują skutki przestoju i późniejszych konsekwencji kryzysu. Jednak ze względu na specyfikę ich działalności zazwyczaj koszty stałe w tym przypadku są dużo mniejsze i można mieć nadzieję, że z koronakryzysu przedstawiciele tych profesji wyjdą, jeśli nie całkiem bez szwanku, to przynajmniej bez druzgocących strat.

Niezależnie od sytuacji wszystkim uczestnikom naszej branży życzymy zdrowia i wytrwałości. W kolejnym artykule przyjrzymy się sytuacji w jakiej znajdują się mniejsze sklepy specjalistyczne.

fot. Block Line

[aktualizacja – 27.03.2020]

W związku z trudną sytuacją w jakiej znalazła się nasza branża POG wystosował pismo do Ministerstwa Rozwoju oraz Sejmowej Komisji Gospodarki i Rozwoju:

Zapraszamy również do grupy dyskusyjnej, która została zawiązana na Facebooku:

Michał Gurgul

KOMENTARZE

WORDPRESS: 0