HomeRynek outdoor

Koronakryzys: Maciej Maciantowicz – „działania partnerskie i solidarne są niezbędne”

Koronakryzys rozwija się dzień po dniu. Spływające z całego świata fatalne dane związane z epidemią oraz mało pozytywne informacje dotyczące nie tylko rządowej tarczy, ale całej światowej gospodarki, pogłębiają niepewność i niepokój. Z drugiej strony firmy starają się pracować i jak najlepiej zarządzać kryzysem. Rozmowy z kontrahentami, poszukiwania w miarę optymalnych rozwiązań, działania głównie wewnętrzne, ale również zewnętrzne, to często „zdalna”, nowa codzienność. Oto jak z kryzysem radzi sobie MM Sport (dystrybutora m.in. Keen i Diadora), zapytaliśmy jego właściciela i dyrektora zarządzającego Macieja Maciantowicza.

Maciej Maciantowicz i Adam Bujak na stoisku Keen (w lewym górnym rogu w okienku), podczas ISPO Munich 2020 (fot. arch. M. Maciantowicz)

Piotr Turkot (4outdoor): Jak wygląda obecna sytuacja w Waszej firmie jak sobie radzicie z ograniczeniami, opieką nad dziećmi, jak wygląda praca zdalna?

Maciej Maciantowicz (MM Sport): Sytuacja w naszej firmie jest pewnie podobna do wielu innych. To kryzys i wyzwanie z jakim nie zetknęliśmy się nigdy w naszej dotychczasowej, wcale nie krótkiej, bo 25-letniej historii. Funkcjonujemy w nowej rzeczywistości, w której lęki o zdrowie, łączą się z ograniczeniem naszych swobód i dodatkowo lękami o przyszłość, czyli nasze prace, firmy, majątki.

W MM Sport w pierwszej kolejności zajęliśmy się przeorganizowaniem firmy i to jeszcze zanim pojawiły się oficjalne decyzje i nakazy. Postaraliśmy się wprowadzić więcej procedur bezpieczeństwa najpierw w firmie, a potem poprosiliśmy wszystkich, którzy mogą, aby pracowali zdalnie. Życie i zdrowie naszych pracowników jest najważniejsze i staraliśmy się o to zadbać w pierwszej kolejności. Potem podobnie jak inni pomyśleliśmy o tym, czy i jak możemy pomóc.

W tym czasie marka KEEN przekazała 100 000 par butów o wartości rynkowej 10 mln $ na program, w którym fani marki wskazują osoby walczące z kryzysem na pierwszej linii frontu lub osoby przez niego poturbowane, a KEEN wysyła im buty. Zdecydowaliśmy się rozszerzyć program na polski rynek, co skutkowało przekazaniem 200 par butów o wartości 100 000 złotych dla ratowników medycznych pracujących w naszym regionie [mowa o okolicach Krakowa. Pomoc jest realizowana od zeszłego tygodnia – red.].

Wracając do sprawy adaptacji do sytuacji – praca zdalna nie jest prosta, bo przecież nie wszystkie czynności można wykonywać zdalnie. Handlowcy nie byli w stanie kontynuować szkoleń w sklepach (prowadziliśmy szkolenia związane z produktami z nowej wiosennej kolekcji czy nowymi markami wprowadzanymi przez nas na Polski rynek). Podobnie jest z magazynem, który nie może być zarządzany zdalnie, więc ta część firmy pracuje normalnie, tyle że ze specjalnymi procedurami bezpieczeństwa. Jak wiemy, sama praca z domu też nie jest prosta, zwłaszcza w przypadku osób, które zajmują się dziećmi i dodatkowo muszą równocześnie dzielić swój czas pomiędzy bycie asystentem nauczyciela, który próbuje prowadzić lekcje zdalnie, obowiązki domowe i te związane właśnie z pracą. No i oczywiście wiele osób uczy się nowych sposobów pracy, takich jak chociażby używanie wideo konferencji, z których ja korzystałem już wcześniej kontaktując się z kontrahentami zagranicznymi, ale większość osób w mojej firmie nie.

Jednak to co było i jest najtrudniejsze w aktualnej sytuacji to ogromna ilość dodatkowej pracy związanej z przeglądnięciem wszystkich decyzji i działań zaplanowanych już wcześniej. W świetle nowych okoliczności, wiele z nich nie ma sensu i trzeba je zaadoptować do nowych realiów. Mam na myśli na przykład zaplanowane kampanie reklamowe, gdyż wiele z nich po prostu nie ma teraz sensu. KEEN jest marką outdoorową. Musieliśmy zablokować rozpoczęte w marcu kampanie reklamowe wiosennej kolekcji, która była związana z promowaniem wszelkich aktywności na zewnątrz i nawoływaniem ludzi do uprawiania tego typu aktywności. Oczywiści wobec rekomendowanego #zostańwdomu kompletnie nie miałoby to sensu. Podobnie w przypadku zaplanowanych kampanii na nośnikach city-light w centrach miast – przy wyludnionych ulicach byłoby to wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Jeszcze innym przykładem jest kampania włoskiej marki Diadora, której dystrybucję przejęliśmy od nowego roku. W jej przypadku na start mieliśmy zaplanowaną akcję pt. „Wszystko zaczęło się we Włoszech…”, co biorąc pod uwagę historię rozprzestrzeniania się koronawirusa, oczywiście nie byłoby najlepszym tekstem reklamowym… Więc to również musieliśmy totalnie zmienić i dopasować do nowych okoliczności. Musieliśmy skasować zaplanowane na kwiecień kampanie witrynowe wspierające nowe kolekcje w sklepach. Takich sytuacji były dziesiątki. podałem przykłady tylko dwóch marek, a aktualnie w dystrybucji mamy ich osiem. Nie mówiąc już o planowaniu spraw związanych z płatnościami, czy wysyłkami do klientów. Mnóstwo dodatkowej pracy i to niełatwej, bo wymagającej podejmowania decyzji bez realnej wiedzy – nie wiemy ile ta sytuacja potrwa oraz co będzie potem.

Ekipa MM Sport podczas lutowej wizyty przedstawicieli DIADORA w Krakowie (fot. arch. MM Sport)

Wasza firma to głównie dystrybucja – jak wygląda obecnie ten segment rynku. Czy macie kontakt z kontrahentami? Przyjmujecie dostawy?

Jesteśmy dystrybutorem, który oprócz sprzedaży hurtowej ma niewielki udział sprzedaży bezpośredniej do klientów poprzez swój sklep internetowy oraz dwa sklepy stacjonarne (w Krakowie i w Warszawie). Przyjęliśmy wcześniej prawie wszystkie dostawy od naszych dostawców, czyli marek zagranicznych i część z nich w pierwszych miesiącach wysłaliśmy do partnerów handlowych. W połowie marca byliśmy na etapie przyjmowania kolejnych dostaw i organizowania wysyłek, w tym znacznej części produktów marki KEEN czy klapek GUMBIES. To oczywiście zostało zablokowane rozwój epidemii. Mamy regularny kontakt z naszymi odbiorcami i rozmawiamy z nimi o tym, jaka jest ich sytuacja i co możemy wspólnie zrobić. Czy chcą odebrać dostawę częściowo, gdyż realizują część biznesu przez sklep internetowy, czy chcą wstrzymać dostawy i zobaczyć jak rozwinie się sezon, czy może chcą odebrać całość, ale potrzebują w związku z tym pomocy od nas.

W jednym z komentarzy wspomniałeś potrzebę działań solidarnych w obrębie branży – czy to w ogóle możliwe? Jak takie działania mogłyby wyglądać z Twojej perspektywy, czego oczekiwałbyś od swoich partnerów?

W kryzysowych czasach działania partnerskie i solidarne są niezbędne, aby przetrwać. Trudne czasy to te, w których dowiadujemy się kto jest kim – czy jest także przyjacielem, czy tylko kontrahentem handlowym. Tak jak wspomniałem wcześniej, nie naciskamy na siłę naszych odbiorców, aby odbierali zamówiony towar, gdyż byłoby to totalnie irracjonalne i nieodpowiedzialne zwłaszcza w przypadku tych, których sklepy są całkowicie zamknięte, ponieważ znajdują się w galeriach handlowych.

Zdajemy sobie sprawę z trudnej sytuacji, w której się znajdują i staramy się im pomóc na tyle, na ile możemy, pomimo tego, że tak naprawdę nam wcale nie jest lżej. Mamy dostawy w magazynie oraz zaplanowany budżet, który w tym roku jest dla nas szczególnie trudny (rewolucyjne zmiany związane z zakończeniem roli dystrybutora marki Under Armour, która generowała ¾ naszego biznesu). Ale nie można myśleć tylko o sobie, trzeba patrzyć na sytuację widząc również problemy i wyzwania innych – szukać rozwiązań dobrych dla wszystkich.

Oprócz elastycznego podejścia w odbiorach (zostawienie klientom decyzji ile zamówionego towaru odbierają i kiedy, czyli dopuszczania przesuwania dostaw w czasie, anulacji częściowych, a nawet anulacji całości), staramy się pomóc poprzez wydłużenie terminu płatności lub inne narzędzia.

Zakładam, że takie rozwiązania muszą być solidarne. Tak jak nasi partnerzy handlowi, czyli sklepy, oczekują od nas elastyczności, tak my także oczekujemy, że w tej trudnej sytuacji nasi dostawcy, czyli producenci, pomogą nam rozwiązać te problemy, oferując mam odpowiednie narzędzia (wydłużenie płatności, możliwość częściowego zwrotu towaru, czy pomoc w jego późniejszej przecenie).

Wydaje mi się, że podobne solidarnościowe rozwiązania powinny być stosowane w przypadku lokali handlowych, gdzie odpowiedzialność za przestój w działaniu sklepów powinna być rozłożone pomiędzy właścicieli galerii, państwo, właścicieli sklepów, którzy wynajmują je od galerii i dodatkowo w jakimś stopniu nawet partnerów zagranicznych, czyli właścicieli marek, które te sklepy budują, jeśli oczywiście są to sklepy marek zagranicznych.

Stosunkowo niedawno zaczęliście zmiany w Waszym portfolio, firma przechodziła przeobrażenie (wspomniałeś przed chwilą o UA), a tu mamy kryzys, który wykracza poza percepcję nie tylko firm, ale i rządów. Jak oceniasz to co się dzieje ze swojej perspektywy?

Niestety w naszym przypadku to bardzo trudny rok, w którym po zakończeniu dystrybucji marki UA mamy przejściowy okres adaptacji do nowych warunków, czyli rozwinięcia nowych marek, które wprowadzamy na rynek lub które przejęliśmy. Rok 2020 miał być szczególnie trudny, gdyż przy planowanym spadku obrotów o ok. 40%, czyli spadku o ok. 25-26 mln złotych, planowaliśmy zachować 90% naszej ekipy, traktując ten rok jako inwestycję w przyszłość naszej firmy.

Świetna ekipa, którą zbudowaliśmy przez lata była niezbędna, aby rozwinąć nowe marki i w perspektywie kilku lat odbudować te utracone obroty. Łatwo sobie policzyć, że przy takim spadku obrotów i zachowaniu kosztów na wysokim poziomie szansa wypracowania jakiegokolwiek rozsądnego dochodu dla firmy była znikoma, ale tak jak mówiłem wcześniej, mieliśmy inne priorytety (krok do tyłu, aby zrobić kilka kroków do przodu). Kłopot polega na tym, że budżet na 2020 r. był przez to zaplanowany bardzo „na styk”… i oczywiście nie przewidywał tego z czym aktualnie mamy do czynienia, czyli kryzysu jakiego nigdy wcześniej nie przeżyliśmy.

Jednak musimy się zaadoptować do tych nowych warunków i znaleźć rozwiązania, które pozwolą nam nie tylko przetrwać trudny czas, ale również zakończyć rok bez jakichś znaczących strat. Oczywiście jest to możliwe wtedy, gdy pojawi się kombinacja kilku czynników: wsparcia ze strony państwa, pomocy od naszych partnerów zagranicznych i ich elastyczność oraz rozsądnego podejścia naszych odbiorców, z którymi wspólnie wypracujemy taki sposoby współpracy, aby w tym trudnym roku wszyscy mogli sprzedawać produkt, ale również zrealizować jakiś rozsądny wynik.

Tarcza antykryzysowa – wielu ją krytykuje. Jesteście w stanie jakoś z niej skorzystać w MM Sport? Jak w ogóle oceniasz działania rządu, czego w nich brakuje z punktu widzenia Waszej firmy?

Myślę, że tarcza antykryzysowa to temat rzeka i można by poświęcić jej wiele godzin dyskusji. Skracając to do krótkiego przekazu, uważam, że mamy do czynienia z abstrakcyjną sytuacją, która przypomina mi trochę hipotetyczną historię o wielopiętrowym bloku zniszczonym przez huragan. Wszyscy albo prawie wszyscy jego mieszkańcy przez wiele lat opłacali składki ubezpieczeniowe. Gdy dochodzi do katastrofy firma ubezpieczeniowa, która ma wypłacić w tym trudnym momencie odszkodowanie – wszyscy na nie liczą i czekają, gra w taką typową dla siebie grę, czyli udaje, że chce wypłacić, ale tak naprawdę robi wszystko żeby tego nie zrobić. A co najgorsze, mimo że wszystkie mieszkania są zniszczone przez ten huragan tak samo, jednym pomaga wypłacając im do 90% ich strat, a o innych kompletnie zapomina. Ci drudzy wcale nie są nielegalnymi imigrantami, czy ludźmi widmo, tylko pełnoprawnymi obywatelami. Teraz wstawmy sobie w miejsce tych mieszkań/mieszkańców przedsiębiorców prowadzących biznes w Polsce, a w miejsce tej firmy ubezpieczeniowej nasz rząd i mamy dokładny obraz aktualnej sytuacji.

Wspomagane są mocne organizacje tak jak np. organizacja sieci polskich firm, które mają wiele lokali w galeriach handlowych i dzięki ich naciskom rząd wymusza obniżki czynszu od galerii. To oczywiście jest dla mnie OK, ale nie jeśli równocześnie kompletnie nie ma rozwiązań dla sklepów prowadzonych na ulicach, a przecież wiemy, że wiele sklepów np. outdoorowych jest właśnie w takich miejscach. Nie wspominając o branżach najbardziej dotkniętych przez ten kryzys (turystyka, hotelarstwo, gastronomia), dla których nie ma pomocy w zakresie czynszu czy na innych polach. Tak samo jak nie ma rozwiązań dla innych branży niezwykle poturbowanych przez zamknięcia lokali z dnia na dzień – mam na myśli kluby fitness czy inne miejscami aktywności sportowej np. ścianki wspinaczkowe.

Kryteria pomocowe są kompletnie absurdalne i nawet nie chce się już na ten temat rozwodzić – uważam, że to po prostu nie ma sensu. Każda myśląca osoba wie, że to nie są rozwiązania uczciwe i przez to tak naprawdę przedsiębiorcy w tym momencie przeżywają gehennę i koszmar. Rząd zamiast ugasić te pożary w ich umysłach, tylko ich irytuje zwodząc i przeciągając sprawę, podczas gdy wiemy, że w ważnych dla nich ustawach potrafili przygotowywać i wdrażać rozwiązania w kilka dni.

Dla porównania powiem, że rozmawiam z kolegami z innych krajów z Europy. I z zazdrością słyszę w ich głosach… spokój. Potraficie sobie to wyobrazić? Spokój? A tak, są spokojni, bo oczywiście mają trudno (nie mogą pracować normalnie i sklepy są pozamykane), ale rząd zabezpieczył ich błyskawicznie w sprawach czynszów, wynagrodzeń dla pracowników i w innych programach wsparcia. Błyskawicznie otrzymują pomoc i to taką konkretną, a nie jakąś tam hipotetyczną, która nie wiadomo czy w ogóle się u nas pojawi. W takich sytuacjach jak teraz, ludzie boją się z jednej strony choroby, a z drugiej (i to jeszcze bardziej) efektów tego kryzysu i tego co zostanie z ich biznesów po jego zakończeniu. Jeżeli rząd błyskawicznie nie ostudzi tych przegrzanych głów przedsiębiorców, to skutki będą nieodwracalne. Wiele osób już nie śpi po nocach, a jak tak dalej pójdzie, to część z tych ludzi nie wytrzyma tej ogromnej presji i będzie miało poważne problemy psychiczne. Pamiętacie co się działo podczas sławetnego kryzysu w XX w.?

Co wydarzy się za 1-2 miesiące? Można patrzyć jakkolwiek pozytywnie na to co będzie z branżą i całą gospodarką w lecie?

To jest pytanie, na które odpowiadają albo przynajmniej próbują to robić wszyscy. I ja nie chcę próbować być mądrzejszym od specjalistów czyli ekonomistów, polityków, czy psychologów. Wydaje mi się, że zmieni się bardzo krajobraz gospodarczy. Zwłaszcza w naszej branży, czyli dystrybucji sportowej i outdoorowej oraz tzw. mody sportowej, w której mamy już kilka problemów (inna sprawa, że narastających od jakiegoś czasu). Mam wrażenie, że to jest taki moment jak w walce bokserskiej: pojedyncze ciosy są do przetrwania, ale ich seria może być zabójcza.

Mówiąc o serii mam na myśli zamknięte niedziele, czyli coś co spowodowało spore straty obrotów dla sklepów i dystrybutorów. To nałożyło się z mocną konkurencją internetową i stacjonarną sieci zagranicznych (Zalando / Tk-Maxx czy Sportsdirect oraz inne), zabierającej biznes polskim firmom. Do tego doszła fatalna zima, po której wiele sklepów zostało z gigantycznymi zapasami odzieży i sprzętu (z którymi również zostali dystrybutorzy). Te problemy wiążą się z kosztami i z niedoborem gotówki, bo przecież nadmierne zapasy to nie tylko koszt magazynowania, ale również brak zrealizowanej marży, również zaplanowanej w przepływach gotówki na koncie. To wszystko miało wpływ na ogromnie trudną sytuację firm z branży sportowej i outdoorowej na początku tego roku. Na dodatek przychodzi ta epidemia, która może być dla wielu tym nokautującym ciosem, po którym już mogą się nie podnieść.

Może to katastroficzna wizja, ale niestety jeśli nie będzie odpowiedniego programu wsparcia rządu i dobrej zdrowej współpracy na wszystkich poziomach czyli producenci – dystrybutorzy – sklepy, jak również rząd – właściciele galerii – sklepy, to wielu naprawdę może nie przetrwać tego roku.

Jednak ponieważ raczej jestem optymistą, to wierzę w tzw. HAPPY END. I wierzę, że w każdej tragedii jest jakiś pozytyw, czyli element tak zwanego szczęścia w nieszczęściu. Wierzę że po zakończeniu sytuacji, z którą mamy do czynienia, wielu ludzi spojrzy inaczej na swoje życie. Będzie cieszyć się tym, czego im zabrakło w trudnym okresie, czyli np. tym, aby pojechać na narty, pójść w góry, pojechać nad morze czy jezioro, czy choćby na spacer. Będziemy cieszyć się tym, że możemy się spotkać z najbliższymi, czy z dalszą rodziną, która może nas czasami drażniła. Czy w końcu spotkaniem ze znajomymi, zamiast kolejnego wieczoru przy serialach. Myślę, że ludzie będą głodni kontaktu z innymi, aktywności fizycznej na zewnątrz. Myślę też, że ludzie będą dużo bardziej szanować pracę, a wiemy przecież, że z tym ostatnio był problem, że wielu pracowników nie traktowało pracodawców poważnie, a wielu pracodawców miało kłopoty ze znalezieniem osób do wykonania pracy.

Wierzę też, że wiele firm nauczy się pracy zdalnej i zacznie ją stosować. W miejsce wielu meetingów handlowych, z którymi wiążą się ogromne koszty przelotów, hoteli i nakłady czasowe związane z podróżą, będziemy mieli coraz więcej wirtualnych spotkań. Co też będzie miało korzystny wpływ dla naszej planety, która już teraz po kilku tygodniach ograniczeń ruchu jest o niebo czystsza, przynajmniej jeśli chodzi o emisję spalin. Przy okazji będziemy mieli więcej czasu, aby być z najbliższymi, spędzić z nimi aktywny czas uprawiając sport czy idąc na wycieczkę w góry.

Bądźmy dobrej myśli, kwiecień przyniesie powiew wiosny i poprawę sytuacji, pozwoli wrócić nam do pracy, odbudować to co straciliśmy i cieszyć się zdrowym życiem. Tego i sobie i wszystkim dookoła życzę!

Dziękuję za rozmowę i dołączam się do życzeń!

KOMENTARZE

WORDPRESS: 1
  • comment-avatar
    super wywiad 4 lata ago

    Świetnie się czytało.
    Sama prawda.
    Byle przetrwać ten czas i nie dać się urzędom dobić już po kryzysie.